sobota, 9 czerwca 2018

Pełnia szczęścia- Część 1

Ohayo~! ^^ My żyjemy XD Tak na początek to przepraszamy, że tu tak pusto i nic się nie dzieje ale mamy też własne blogi do ogarnięcia, plus fanpage i sprawy prywatne, a czas za szybko leci :p Ale powoli zaczynamy tu powracać, zaczęłyśmy rozwijać nasze pomysły i powoli je pisać ^^ Właśnie jeden z nich wstawiamy dzisiaj :D

Chyba najwyższy czas trochę rozruszać tego bloga ^w^ Na miły początek mamy dla was dwie, słodkie, mpregowe miniaturki o opiece nad bliźniakami (AoKi i Reituki) Kto wie, może zrobimy z tego dłuższą serię? ^w^ Dajcie znać koniecznie co o tym sądzicie! :D

Postaramy się również pojawić tu częściej ale jeszcze nie wiemy z czym :p W oczekiwaniu zapraszamy na nasze blogi oraz fanpage'a ^w^

Miłego czytania ^^

Czekamy na Wasze komentarze ;)

#Kimie & #Ryo


Aomine x Kise & Seiji i Yuichi

/Aomine/
Ziewnąłem, przetarłem oczy i powolnym krokiem poszedłem do pokoju bliźniaków, gdyż zbudził mnie płacz jednego z nich. Nie wiem który to bo nie jestem Mistrzem w rozróżnianiu ich płaczu jak Kise. Ziewnąłem ponownie i otworzyłem drzwi od ich pokoju, wchodząc.
-Już Yuichi, już Tatuś cię bierze.- Mruknąłem widząc już, że to Yuichi się rozpłakał. Wyciągnąłem go z łóżeczka i przytuliłem do siebie, zerkając przy tym czy Seiji śpi. Na moje szczęście spał sobie smacznie, nie reagując na płacz brata. Dla mnie dobrze, bo zazwyczaj jak jeden zacznie płakać to drugi po chwili również, a wtedy ogarnąć ich samemu jest ciężko. A nie chce budzić Kise, niech sobie pośpi.
-Łeee~!- Yuichi dalej płakał w moich ramionach.
-Dobrze, już idziemy po mleczko.- Cmoknąłem go w czółko i szybko ewakuowałem się z pokoju aby jednak przypadkiem nie obudzić Seijiego, a zarazem Kise, który pomyślałby, że jednak nie wstałem. W sumie powiedziałem mu wcześniej, że tym razem to ja mam "nocną zmianę" ale czasami potrafię spać jak zabity, więc mimo wszystko jest uważny.
Zszedłem do kuchni i od razu zacząłem przygotowywać mleko, przy okazji kołysając się z Yuichim. Wlałem wcześniej przegotowaną wodę do butelki, wsypałem odpowiednią ilość mleka, zakręciłem i potrząsnąłem.
-A~!- Jęknął Yuichi. Przestał płakać ale dalej jęczał.
-Już, już. Sprawdzę tylko czy nie za gorące i już będziesz Słońce pił.- Cmoknąłem go w czubek głowy, sprawdzając szybko na nadgarstku, czy mleko jest idealne. I na moje ponowne szczęście takie było, więc poszedłem do salonu, gdzie usiadłem wygodnie w fotelu, ułożyłem Yuichiego na swojej ręce i dałem mu butelkę. Dobrze, że już karmimy ich tym mlekiem dla dzieci, bo inaczej musiałbym budzić Kise aby go nakarmił. Niby lepiej jak najdłużej karmić ich piersią ale Ryoucie skończył się już pokarm, plus nieco przed tym zaczęła go boleć klatka piersiowa. Lekarz mówił, że długie ich nie będzie karmił piersią ale Kise martwił się, że po tym to mleko dla dzieci nie będzie im smakować. No ale na szczęście nasze bliźniaki bez problemu przyzwyczaili się do nowości i czasem nawet marudzili, że mało.
-Mmm.- Mruknął Yuichi, dalej pijąc mleczko.
-Co? Wcześniej mniej wypiłem to teraz muszę dopić, tak? Ładnie to tak Tatusia z  miękkiego łóżka zwalać?- Spytałem się go lecz ten tyko patrzał na mnie tymi złotymi oczami i pił.- Pij, pij. Abyś duży był.- Z uśmiechem pogłaskałem go po policzku.- Czy już ci wspominałem, że słodziak z ciebie?- Tyknąłem go w nosek na co się zaśmiał. Urodę zdecydowanie ma po Kise. I jeszcze te długie rzęsy. Aż dziw, że to chłopak- ale nie powiem tego przy Ryoucie, bo mnie zabije.
Gdy Yuichi wypił już całe mleczko, odbeknął i zasnął, powoli podniosłem się z fotela i zaniosłem go do łóżeczka. Przykryłem go lekko kocykiem, cmoknąłem na dobranoc i już miałem wychodzić, gdy Seiji się obudził i zaczął płakać. Westchnąłem i wziąłem teraz Seijiego na ręce.
-Wy robicie to specjalnie.- Mruknąłem, tuląc do siebie Seijiego i idąc na dół aby przygotować drugą butelkę. Na moje ponowne szczęście Seiji po wypiciu mleczka grzecznie zasnął, więc jak tylko położyłem go w łóżeczku to szybko popędziłem do łóżka aby jednak spróbować się wyspać.
-Już dobrze?- Mruknął zaspanym głosem Kise, podnosząc głowę z poduszki i patrząc na mnie ledwo otwartymi oczami.
-Tak, wypili mleczko i śpią dalej. My też się wyśpijmy.- Położyłem się i przytuliłem go do siebie.
-Mhm. Aby długo spali.- Mruknął tylko Kise i zasnął. Ja też czułem się zmęczony i mega śpiący, więc nie minęła chwila, a już byłem w krainie Morfeusza.
~~~~
Wstałem pierwszy, słysząc płacz. Tym razem to Seiji się obudził. Spojrzałem na zegarek- 7:43. Czyli w sumie norma, chociaż nadal czułem się śpiący. Przebrałem mu pieluszkę oraz śpioszki i poszedłem na dół. Mu zrobiłem mleko, a sobie kawę aby nie zasnąć na fotelu.
-Abu~!- Jęknął Seiji, patrząc na mnie szklanymi oczami.
-No chwilkę Łobuzie. Mleczko jest za gorące.- Chodziłem z nim po kuchni i próbowałem zabawić grzechotką. Za bardzo wodę zagrzałem, więc teraz muszę czekać aż schłodzi się w zimnej wodzie.
-Nie chce pić?- Usłyszałem. Kise szedł w moją stronę, przeciągając się.
-Chce ale mleko za gorące. W sumie można sprawdzić, czy już.- Kise wyciągnął butelkę z miski i sprawdził.
-Już dobre.- Wytarł butelkę i mi podał.- Seiji ładnie wypije, a Mamusia zrobi papu dla Tatusia, co nie? A wtedy się pobawimy.- Kise cmoknął Seijiego w policzek, na co ten pisnął radosny.
-Dzięki. W ogóle to dzień dobry.- Cmoknąłem Kise w policzek, i ruszyłem do salonu.
-Mhm. Dobry.- Kise uśmiechnął się promiennie i ruszył do kuchni.- Wiesz, mimo iż nie wstawałem do nich w nocy to nadal chce mi się spać. W ogóle to co chcesz...- Nie dokończył, gdyż usłyszeliśmy płacz Yuichiego.-.. na śniadanie? Już wie, że nie śpimy?- Jęknął i ruszył na górę.
-Wyczuł brak brata.- Zaśmiałem się, karmiąc Seijiego. I tyle było ze spokojnego poranka.

/Kise/
Gdy tylko nakarmiliśmy nasze brzdące położyliśmy ich na macie i zaczęliśmy bawić. Znaczy Aominecchi ich zabawiał, bo ja poszedłem zrobić jakieś śniadanie.
-Zjedz, a ja się z nimi pobawię.- Powiedziałem kładąc talerz z kanapkami i kubek kawy na stoliku.
-Zjedz pierwszy. Ja wytrzymam.- Uparł się Aomine.
-Ale...
-Jedz. Może to już trzy miesiące ale powinieneś się regularnie odżywiać. Nie Maluchy? Mamusia zje to zrobimy zmianę, a później razem się pobawimy.- Aomine z uśmiechem podsuwał im pluszaki.
-Od kiedy stałeś się taki kochany dla mnie?- Spytałem się z uśmiechem, biorąc kanapkę.
-Dla ciebie zawsze taki byłem. Wątpisz w to?- Uśmiechnął się w moją stronę zadziornie.
-Babbuu~!- Zaczął gadać po swojemu Seiji.
-Masz rację Seiji, twój Tatuś jest bardzo kochany.- Wstałem i usiadłem obok Aominecchiego, talerz z kanapkami kładąc nieco dalej. Wziąłem kanapkę i podsunąłem Aomine do ust. Ten od razu odgryzł duży kawałek.
-Mniuiu.- Mruknął Yuichi, patrząc na nas.
-Ty już jadłeś.- Daiki pomiział go po brzuszku, na co ten zaczął się śmiać.- Ktoś tu ma gilgotki~! A Seiji też ma?- Drugą ręką zaczął gilgotać Seijiego, który też się roześmiał.- Dwa Śmieszki~!
-Iaaa~!- Pisnął Yuichi.
-Jeszcze? Czy starczy? Hmm?- Aominecchi przybliżył się do Yuichiego, cmokając go w policzki.
-Mamamaabu.- Powiedział z uśmiechem Yuichi.
-Teraz Mamę mam wygilgotać?- Nim się spostrzegłem, a Ao obrócił się w moją stronę i zaczął mnie łaskotać.
-Nie. Nie~! Aomine.... Hahah~!- Próbowałem go odepchnąć ale się nie dało. Leżałem na podłodze i śmiałem się, dopóki ten nie przestał mnie łaskotać.- Wredziol. Znaczy wy w trójkę jesteście Wredni. Ładnie tak torturować Mamusię?- Wyciągnąłem rękę i pogilgotałem nasze Maleństwa w stópki.Ci zaśmiali się, wierzgając nogami.
-I tak się na nas nie obrazisz, co nie?- Aominecchi pochylił się i pocałował mnie czule.
-No ciężko na takie słodziaki się obrazić.- Zaśmiałem się i podniosłem nieco aby pocałować Daikiego.
-Numunia.- Mruknął Seiji, wiercąc się na macie.
-To teraz na brzuszek? Zaśmiał się Daiki i ruszył się aby go obrócić.
-Łeee~!- Jednak Yuicheimu coś nie pasowało i się rozpłakał.
-Yuichi też chce poleżeć na brzuszku?- Wstałem z podłogi i wziąłem Yuichiego na ręce. Ten od razu przestał płakać.- Do Mamusi chciałem się przytulić? Ale Słodziak z ciebie.- Cmoknąłem go w policzek, i zacząłem chodzić po salonie.
Śniadanie jak zwykle jedliśmy długo, bo nie dało się na zmianę. Bliźniaki byli nieco niezdecydowani ale nam to nie przeszkadzało, bo i tak po chwili marudzenia śmiali się, gadali po swojemu i po prostu samym sobą dawali wiele miłości. Moje dwa małe Łobuzy.
~~~~
Po obiedzie- który w miarę spokojnie udało nam się zjeść- znowu bawiliśmy się z bliźniakami. Zdrzemnęli się, więc byli bardzo chętni do zabawy, a nam nie spieszyło się do pracowania czy sprzątania. Przy ich kolejnej drzemce może coś uda nam się zrobić. W pewnym momencie Seiji tak zaczął płakać, że nijak nie udawało się nam go uspokoić, co mnie zmartwiło.
-Może coś go boli?- Spojrzałem się zmartwionym wzrokiem na moje Maleństwo.
-Nie wiem. Spróbuj dać mu mleko.- Aominecchi podał mi butelkę i usiadł obok aby nakarmić Yuichiego. Bliźniaki na chwilę się uspokoili i już myśleliśmy, że po prostu byli głodni ale zjedli niewiele i już nie chcieli.
-Może to kolka? Powinniśmy pojechać z nimi do lekarza.- Mruknąłem, leżąc na kanapie z Seijim na brzuchu. Gdy tak z nim leżałem to  dziwo przestał płakać.
-Kise nie przesadzaj. Na razie są w sumie spokojni, więc poczekajmy.- Powiedział Daiki ale ja dalej martwiłem się o nasze Maluchy.
-Seiji, zostaw Mamy koszulkę.- Mruknąłem, gdy Seiji zaczął podciągać moją bluzkę do góry. Próbowałem ja poprawić lecz Seiji był uparty i podciągał mi ją do góry.
-A~!- Jęknął niezadowolony i zaczął się wiercić.
-Czekaj.- Powiedział wtem Aominecchi. Położył  Yuichiego w bujaku, następnie podszedł do mnie. Podciągnął moją koszulkę w górę i podsunął Seijiego nieco wyżej.
-Aominecchi co ty...- Nie dokończyłem czując, jak Seiji zaczyna ssać mojego sutka.- He?- Objąłem go lekko, patrząc się na niego zdziwiony.
-Najwyraźniej nieco mu tego brakowało.- Powiedział z uśmiechem Aomine, biorąc Yuichiego i kładąc go obok brata. Ten poszedł szybko w jego ślady.
-Ale tam nie ma mleczka~!- Uśmiechnąłem się szeroko, próbując się nie zaśmiać.- To na pewno przez te dziwne geny po Tatusiu.
-Wiedząc co dobre, chociaż Tatuś wybrałby większy rozmiar.
-Aominecchi....- Spojrzałem na niego zły.
-No nie złość się, żartuję tylko.- Przykucnął obok mnie i cmoknął mnie krótko w usta.- Jesteś przecież moim ideałem.- Uśmiechnął się promiennie, a ja burknąłem tylko coś pod nosem, próbując się nie rumienić.- Nie boli cię to?- Wskazał na dzieciaczki.
-To uczucie jest znośne. Wiesz, minął miesiąc odkąd ostatni raz ich karmiłem piersią, więc na pewno nic tam nie ma.
-No tak. Ale pamiętaj, że zawsze mogę cię pomasować.- Daiki puścił mi oczko.
-Może....- Mruknąłem, a Aominecchi pochylił się i pocałował mnie ponownie, tym razem dłużej.
-To ja pójdę już może nieco ogarnąć. W razie co to wołaj.- Cmoknął mnie w policzek i ruszył do kuchni, aby pozmywać.
Jeszcze przez kilka minut leżałem tak z Maluchami, dopóki nie zaczęli marudzić, czyli w końcu zrozumieli, że Mamusia nie ma mleczka. Nakarmiliśmy ich normalnie, po czym Słodziaki zasnęły. A Tatuś razem z nimi, tylko że na kanapie. W sumie mogłem poprasować ale to miejsce obok Aominecchiego było kuszące, więc położyłem się obok niego, wtulając się w niego i oglądając telewizję. Nie ma to jak ulubiony serial na spokojne popołudnie. Później Daiki się obudził ale leżeliśmy razem, nic nie robiąc. No całowaliśmy się tylko, bo na nic więcej nie było czasu. Moje dobre przeczucie, że bliźniaki za chwilę nas obudzą było prawidłowe. Tak więc ruszyliśmy się z wygodnej kanapy i poszliśmy do naszych kochanych Urwisów. Przenieśliśmy się z nimi ponownie do salonu. Zabawa, śmiechy, całusy i nim się obejrzeliśmy a był wieczór. Poszliśmy wykąpać się razem z Maluchami. Uwielbiają się z nami kąpać, a przy tym nie boją się wody i wierzgają, chlapiąc wszędzie. Nieważne, że później jest pełno wody na podłodze i piany na ścianie. Dzieciaczki są szczęśliwe i to jest najważniejsze. Po kąpieli ubraliśmy ich w śpioszki, daliśmy mleczko i naszym Maluchom nie chciało się spać. Ale wystarczyło puścić im kołysankę i jakieś pół godziny później już kładliśmy ich do łóżek.
-To chodź szybko posprzątamy w łazience, umyjemy się i też idziemy spać.- Mruknął Aomine, ciągnąć mnie do wyjścia.
-A nie posprzątamy troszkę reszty?- Spytałem się, idąc za nim.
-Masz do wyboru: łazienka i spać czy łóżko, łazienka i spać?- Daiki objął mnie od tylu, cmokając mnie w szyję.
-W sumie to obiecałeś mi masaż.- Mruknąłem, ocierając się o niego.
-Mhm...- Mruknął Ao, całując mnie po szyi.
-Ale wiesz, jak dobrze pamiętam to jutro twoja mama chciała przyjść....- Powstrzymałem się od roześmiania się, wiedząc miną Aomine.
-Ach, czyli chcesz jej dać Maluchy abyśmy mieli więcej czasu? Okey, więc idziemy do łazienki posprzątać.- Powiedział i ruszył w tamtą stronę.
-Aominecchi~!- Pisnąłem, nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
-Kise ci....- Nie dokończył. Yuichi zaczął płakać.
-Ups. To ja idę do Słodziaków, a ty posprzątaj tą łazienkę.- Spojrzałem na niego przepraszająco.
-Jak się pospieszymy to mamy jeszcze czas.- Puścił mi oczko i zniknął za drzwiami. Omal co nie pobiegłem do pokoju. Okazało się, że Yuichi zgubił smoczek. Niektórzy uznali by to za męczące ale ja ciesze się, że mogę opiekować się tymi Słodziakami. Może jestem niewyspany, nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu tylko dla siebie, a tym bardziej dla Aominecchiego ale patrząc na Seijiego i Yuichiego cieszę się, że ich mam. Może i są mali ale dają dużo miłości i szczęścia. Więc mogę wstać w nocy aby ich pobujać, iść w deszczową pogodę po ich mleko, zjeść obiad później aby się z nimi pobawić tylko aby widzieć ich uśmiechy. Wiem, że Daiki czuje to samo i mimo iż pewnie chciałby pograć w koszykówkę to z uśmiechem opiekuje się bliźniakami. Bo obaj dla tych dwóch Skarbów zrobimy wszystko, bo jesteśmy rodziną, bo to nasi synowie, nasze dzieci, nasz największy Skarb.


Reita x Ruki & Reiko i Haru


/Ruki/
- Chwilkę im pośpiewałem i zasnęły. – wyszeptałem do Reity, ostrożnie zamykając drzwi od pokoju bliźniaków.
- Szybko poszło.
- Bardzo szybko, ale nie ma się co dziwić, najpierw się tak dotleniły na spacerze, później jeszcze wybawiły w gościach…
- Także mamy wieczór dla siebie. – dodałem z delikatnym uśmiechem.
- I bardzo mnie to cieszy. – ziewnął Reita,  obejmując mnie w pasie. – To ja może zrobię jakąś kolację… i chyba wypiję jeszcze jedną kawę. – zaśmiał się. – Na co masz ochotę?
- Cokolwiek zrobisz, będzie super. – odpowiedziałem i po kilku minutach, już leżeliśmy na kanapie, jedząc wspólnie kolację. Co prawda mieliśmy wieczór dla siebie, jednak po kolacji i obejrzeniu w międzyczasie teleturnieju, wzięliśmy się jeszcze trochę za domowe obowiązki. W końcu gdy ma się w domu dwójkę maluszków, zawsze jest pełno rzeczy do zrobienia… nawet jeśli w teorii staramy się sprzątać na bieżąco i w ogóle. Jednak trzeba przyznać, że dzisiaj poszło nam całkiem sprawnie i leżąc wtuleni w siebie, zdążyliśmy obejrzeć jeszcze, przekładany od dość dawna film.
~~~
- Reiko płacze… - powiedziałem, jeszcze niemalże przez sen, przecierając oczy.
- Śpij sobie, ja do niej pójdę. – Reita cmoknął mnie w policzek i poczułem, jak podnosi się z łóżka.
- Dzięki. – odparłem tylko, chociaż tak mało wyraźnie, że nawet nie wiem, czy Rei mnie zrozumiał, po czym z powrotem wtuliłem twarz w poduszkę.
Oczywiście po kilku godzinach zamieniliśmy się rolami i to ja karmiłem maluchy nad ranem.
- Lubisz pić mleczko z rana, co? Pij, pij Kruszynko, będziesz miała dużo siły do zabawy… - pogłaskałem Reiko, gdy przyssała się do butelki. – A na popołudnie mam waszą ulubioną kaszkę.
- Waaa! A-ga-bu-bu… - widać Haru postanowił się do nas dołączyć.
- Dzień dobry Kochanie. – pomiziałem go po brzuszku i podsunąłem pluszowego konika morskiego. Trzeba przyznać, że w porównaniu do swojej siostry, nasz synek bardzo mało płacze, szczególnie odkąd zaczął gaworzyć. – Już wyspany? Reikoś zje, to tobie też podgrzeję mleczko, bo chyba nie jesteś jeszcze głodny, co nie? – jakoś nigdy nie śpieszy mu się do jedzenia świeżo po przebudzeniu.
- Dadada!
- Tatuś jeszcze śpi… A jaki ty muzykalny od rana dzisiaj… Pośpiewasz nam coś? – zaczepiałem go pluszakiem, jednocześnie pilnując, czy Reiko grzecznie pije mleko.
Nie będę ukrywał, że gdy wstawałem do nich jakiś czas temu, miałem nadzieję, że może uda mi się je nakarmić i wrócić jeszcze na trochę do łóżka… jednak, gdy zjadły i zobaczyłem te pełne energii iskierki w ich oczach, gdy zaczęły gaworzyć na cały dom i bawić się pluszakami, wiedziałem, że dla mnie to już koniec spania na dzisiaj. Zrobiłem sobie małe śniadanie, w międzyczasie nastawiając wodę na kawę, po czym przeniosłem się z maluchami na rozłożoną w dużym pokoju matę,  gdzie już czekała pokaźna ilość przeróżnych zabawek. Całe szczęście, że nie minęła godzina i Reita się obudził, bo gdyby nie on, pewnie całkiem zapomniałbym o tych kanapkach co postawiłem sobie na stole i w sumie i tak zimnej już kawie. Nic na to nie poradzę, że zabawa z naszymi Szkrabami, całkowicie mnie dzisiaj pochłonęła.
- Zostaw tą kawę, zrobię ci nową. I zjedz wreszcie to śniadanie. – powiedział Reita, gdy już wyściskał Harusia i Reiko i pocałował mnie na powitanie. – Nastawię tylko wodę, chwycę jakiś jogurt i już do was wracam.
- Zjedz sobie coś na spokojnie, my tu i tak mamy jeszcze piszczącą książeczkę do skończenia. – puściłem mu oczko, po czym zacząłem łaskotać naszego synka.
- Dzięki, to tatuś idzie do kuchni pożreć coś smacznego… a może powinien dzisiaj na śniadanie pożreć taką słodką Malinkę? – zaczął robić przed Reiko głupie miny i udawać, że chce ją zjeść.
- Mojej Malinki proszę nie ruszać. – zaśmiałem się. – Nie damy zjeść Reiko-chan, prawda Haruś?
- Wowowo!
- No właśnie, tata słyszał? – zaśmiałem się, po czym cmoknąłem nasze Maleństwo, na co słodko się uśmiechnął.
- No dobra, w sumie tatuś by się chyba taką Malinką przesłodził… to co Ślicznotko, idziesz ze mną do kuchni, robić śniadanko, czy zostajesz tutaj? – zapytał, a gdy zaczęła wyciągać ręce w jego stronę, zabrał ją do kuchni.
Gdy Reita zjadł śniadanie, a mi udało się wypić kawę (i to niemal gorącą), zostawiłem go z bliźniakami w salonie i poszedłem przygotować kurczaka na obiad. Miałem ryż i kupione wczoraj mięso, które pokroiłem i przyprawiłem, więc jak będziemy wracać ze spaceru, zajdziemy tylko po jakąś warzywną mieszankę, wrzucę to wszystko na chwilę na patelnię, ugotuję ryż na świeżo i będziemy mieli szybko zrobiony obiad.

/Reita/
Gdy już obaj z Rukim byliśmy gotowi, a bliźniaki zdążyły się już zdrzemnąć i zjeść drugie śniadanko, wyszliśmy na spacer do parku. Trzeba przyznać, że pogoda dzisiaj wyjątkowo dopisywała. Zrobiliśmy kółeczko kwiatowymi alejami, posiedzieliśmy przy fontannie, a później zaszliśmy na plac zabaw. Co prawda bliźniaki są jeszcze malutkie, ale zdaje mi się, że dobrze się bawiły, gdy trzymając je na kolanach, bujaliśmy się na huśtawkach, a i do piaskownicy zaczyna je ciągnąć… tylko wtedy musimy bardzo uważać, bo ich zdaniem wszystko co mogą chwycić w rączkę, jest idealne do zjedzenia. Prawdę mówiąc po drzemce i dużej porcji kaszki miały dużo energii i dobrze się bawiły na tym placu zabaw, więc pewnie zostalibyśmy tam jeszcze trochę dłużej, ale tym razem to my z Rukim zaczęliśmy być coraz bardziej głodni, a trzeba było jeszcze zajść po zakupy i ugotować coś do przegryzienia.
- Zmienisz im pieluszki, a ja się już zajmę obiadem? – poprosił Ruki, słodko się do mnie uśmiechając.
- Jasne, jasne, leć do kuchni, bo umieram z głodu… a my tu się zajmiemy czym trzeba. – powiedziałem, lekko się krzywiąc, gdy uniosłem Harusia do góry. Nie ulega wątpliwości, że wymagał dość szybkiej zmiany pieluszki.
Jakąś godzinę później położyliśmy bliźniaki w nosidełkach i daliśmy im ich ulubione zabawki, z nadzieją, że zajmą się nimi na tyle, żebyśmy z Rukim zdążyli spokojnie zjeść obiad. Już nie raz tego próbowaliśmy i przyznam, że ostatnio idzie im to coraz lepiej. Uśmiechałem się do nich i wysyłałem buziaczki z nad talerza, a one grzecznie czekały aż skończymy jeść.
- A jakie grzeczne dzisiaj. Tatuś jest dumny ze swoich kochanych brzdąców. – połaskotałem bliźniaki i cmoknąłem je krótko, gdy już odniosłem brudne talerze do kuchni. – Trochę już minęło od tej kaszki, pewnie też już jesteście głodni, to zaraz wam podgrzeję coś dobrego, sprawdzę, może mamy nawet jakieś słoiczki…  I pójdę pozmywać a mój większy Skarb was pokarmi w tym czasie, ok? – dodałem spoglądając na Rukiego.
- Żaden problem. Na drzwiach od lodówki powinny być jeszcze ze dwa z jabłkiem, co im najbardziej smakowały.
- Ok, sprawdzę i zaraz wam przyniosę. – powiedziałem, na co Ruki rozstawił im specjalne krzesełka. Przyznam, że sporo to ułatwiło, odkąd wystarczająco do nich podrosły… Co nie zmienia faktu, że jeśli tylko miska znajdzie się w ich zasięgu, jedzenie potrafi wylądować dosłownie na wszystkim, także w zasadzie każdy posiłek nie z butelki kończy się prysznicem dla całej rodziny i wstawianiem prania. To z tego powodu, odkąd zrobiło się cieplej, zdarzyło mi się karmić je bez koszulki.
Gdy już bliźniaki zjadły, Ruki przebrał zarówno ich jak i siebie, a ja w międzyczasie trochę posprzątałem, przyszła pora na popołudniową drzemkę. Znaczy bliźniaków, nie naszą… Chociaż przyznam, że przez chwilę wahałem się, czy do nich nie dołączyć. Jednak praca połączona z perspektywą czasu wolnego wygrała. W końcu mogłem na spokojnie odpisać na maila odnośnie gadżetów, które będziemy sprzedawać na koncertach oraz w naszym sklepie internetowym (bo jednak nie wszystko udało nam się ustalić na spotkaniu kilka dni temu) po czym pograłem trochę na konsoli, podczas, gdy Ruki przeglądał ofertę jakiegoś internetowego butiku.
- No to powinni przysłać jakoś w przyszłym tygodniu. – poinformował mnie radośnie, chwile po tym, jak zamówił nowe akcesoria dla bliźniaków i jakieś buty dla siebie.
- Ok… Taka-chan… - zagadałem po chwili, gdy akurat ładował mi się kolejny wyścig.
- Hm?
- Kocham Cię. – odwróciłem się w jego stronę z uśmiechem, po czym przesłałem mu całusa. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że jestem cholernym szczęściarzem mogąc mieć przy sobie Rukiego i nasze cudowne bliźniaki.
- Aww. Ja ciebie też. – odłożył laptopa na bok i przysunął się do mnie, żeby mnie objąć i pocałować.
- Nie wystartowałem. – jęknąłem gdy oderwaliśmy się od siebie, widząc, że wyścig już ruszył, a moja postać dalej stoi na starcie.
- To zrestartuj… albo, jeśli wolałbyś coś innego… - dodał, przeciągając ostatnie dwa słowa i wsuwając mi rękę pod koszulkę.
- Jeśli wolałbym… - spojrzałem na niego drapieżnie.
- Zawsze możesz… - zaczął Ruki i w tym momencie bliźniaki zaczęły płakać, domagając się naszej uwagi po drzemce. - … pójść i zmienić im pieluszki. – zaśmialiśmy się, odrobinkę jednak zawiedzeni, że przerwały nam akurat, gdy zaczęło się robić tak przyjemnie.
- Co tam Kluseczko, nie mogłeś znaleźć lepszego momentu na pobudkę, co? – wyjąłem Haru z łóżeczka. – Dobrze się spało? – zapytałem, cmokając go w nosek, na co zaczął się do mnie szeroko uśmiechać. Wspominałem, że mamy z Rukim najpiękniejsze dzieci pod słońcem?
Trochę się z nimi pobawiliśmy, robiąc im jakieś samolociki, pokazując jakieś głupie miny i rozczulając się, gdy próbowały tańczyć do swoich ulubionych piosenek, po czym przyszła pora na wieczorną kąpiel. To chyba jedna z ulubionych czynności Harusia. Jak chwyciłem go za rączkę mokrą dłonią, zaczął się tak wręcz wyrywać do wanienki, że nie mieliśmy wątpliwości, kogo najpierw wykąpać. Swoją drogą pewnie niedługo zaczniemy je kąpać razem, ale na razie jeszcze robimy to pojedynczo. Trzeba przyznać, że Haru-chan uwielbia wieczorne kąpiele. Zawsze radośnie pluska się w wodzie, a ostatnio nawet zaczął się w niej bawić gumową kaczką. Nie protestuje też, gdy myjemy mu włoski specjalnym szamponem. Problemy, jeśli już, to zaczynają się, gdy chcemy go wyjąć z łazienki. Ale z tym też jakoś sobie radzimy. Gdy Ruki wycierał i ubierał naszego synka, śpiewając mu różne piosenki, ja myłem naszą córeczkę. Reiko nie jest aż taką fanką kąpieli jak Haruś, szczególnie, gdy myjemy jej włoski, ale pomijając ten krótki moment, też nie stwarza problemów przy kąpaniu. Przecież mówiłem, że mamy najlepsze dzieci na świecie. Gdy nasze Pączusie były już najedzone i wykąpane, zabrałem je do sypialni, położyłem się z nimi na łóżku i zacząłem czytać bajkę na dobranoc, żeby się wyciszyły. Po jakimś czasie przenieśliśmy je do łóżeczka i Ruki zaśpiewał im jeszcze ze dwie kołysanki, zanim zasnęły, a ja w międzyczasie przygotowałem nam kolację. Naprawdę kocham te nasze rodzinne, pełne miłości i uśmiechu dni, które spędzamy tylko we czwórkę. 



czwartek, 16 listopada 2017

Bajkowe urodziny Ryo-chan~!

Ohayo~! ^w^
Dziś wyjątkowy dzień, bo urodziny obchodzi nasza kochana Ryo-chan~! :D

Happy Birthday to you~!
Happy Birthday to you~!
Happy Birthday Dear Ryo-chan~!
Happy Birthday to YOU~~~!
<3 <3 <3 

Wszystkiego Najlepszego Moja Siostrzyczko~! ^w^ 
Niech zdrowie ci dopisuje, niech uśmiech nie schodzi ci z ust, aby wena zawsze ci dopisywała, abyś dalej pisała takie cuda jak do tej pory, abyś odnalazła wielką miłość, i niech się spełnią wszystkie twe marzenia~! :D

Naprawdę cieszę cię, że cię poznałam i że razem prowadzimy fanpage i bloga ^^ 
Jesteś CUDOWNA~! <3

Życzenia od całej Tęczowej Ekipy <3

Oczywiście z tej okazji nie mogło zabraknąć specjalnego one-shota ^^ Miał się on pojawić wcześniej ale wczoraj go zaczęła i dzisiaj kończyłam i naprawdę szybciej się nie dało :p 
Mam nadzieję, że i Solenizantce i Wam się spodoba ^^ 

Nie przedłużam już tylko zapraszam do czytania i komentowania ;)
#Kimie





Dawno, dawno temu.......
Tak w sumie to nie tak dawno, bo nie mowa tu o średniowieczu, a czasach współczesnych ale jakoś trzeba zacząć tą opowieść. Tak więc....
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, a dokładniej to w wielkim mieście zwanym Tokyo w wielkim pałacu mieszkała królewska rodzina.
Naprawdę pomińmy fakt, iż Tokyo ma swojego prezydenta i w ogóle. To moja opowieść i jak mówię, że tak było to tak było.
A teraz powróćmy do opowieści.
Rodzina ta składała się z samych sióstr i braci, bo rodzice popłynęli w podróż dookoła świata. I nie było im spieszno wracać i zajmować się dziećmi zwłaszcza, że te same świetnie sobie radziły. Plus mieli kamerdynera, pokojówki i kucharza, więc można powiedzieć, że robili to co chcieli.
Tak więc trójka braci: Daiki Aomine, Haruka Nanase i Takanori "Ruki" Matsumoto oraz dwie siostry- Kimie Kikui i Sozo Ryoku (Ryo-chan) Kikui, mieli się dobrze. Przyzwyczaili się do takiego życia.
Lata mijały i nim się obejrzało dzieci stały się dorosłe.
Aomine, który był mistrzem w koszykówce, zakochał się w modelu Kise Ryoucie- co były małym szokiem dla rodzeństwa, którzy wiedzieli jak ich brat uwielbia kobiece krągłości. Ale mimo to miło przywitali Kise w rodzinie. Po ślubie Aomine i Kise wyprowadzili się do Ameryki.
Kolejny był Haruka. Uwielbiał on pływać i na co dzień cięko go było wyciągnąc z basenu. Lecz pewnego dnia zaginął i pojawił się po dwóch tygodniach z policjantem Rinem Matsuoką w drzwiach mówiąc, że jest to jego narzeczony. Powiedział, że tamtego dnia złapał złotą rybkę i zamienił się w syrenkę. Po tym spotkał Rina, który pływał w morzu, a jak ten go pocałował to przemienił się w człowieka. Złota rybka wyjaśniła mu, że po pocałunku prawdziwej miłości tak się dzieje. Rodzeństwo było szczęśliwe powrotem brata jak i jego zaręczynami. Po ślubie nowożeńcy polecieli do Australii i tam już zostali.
Tuż po tym Kimie oświadczyła swojemu rodzeństwu, że wychodzi za mąż, a jej wybór padł na Królewicza Akashiego Seijuro. Haruka i Ruki na początku nie chcieli się zgodzić na ślub ale Aomine powiedział im, że zna Akashiego i jak się nie zgodzą to ich pewnie zabije, a z Kimie i tak się ożeni. Ruki tym bardziej nie chciał się zgodzić lecz czując na sobie ostre spojrzenie Akashiego z uśmiechem powitał go w rodzinie. Kimie oczywiście wprowadziła się do pałacu Akashiego i żyła z nim szczęśliwie.
Tak więc w pałacu został tylko Ruki i Ryo-chan i to o niej będzie ta opowieść.
Sozo była najmłodsza z rodzeństwa, jednak wcale jej to nie przeszkadzało, gdyż była przez nich rozpieszczana. Kochała swoich braci i siostrę, która była również jej najlepszą przyjaciółką. Jednak odkąd Aomine, Haruka i Kimie się wyprowadzili czuła się nieco samotnie. Zwłaszcza, że nie wolno jej było wychodzić z pałacu, co najwyżej do ogrodu. A jak już mogła wyjść to jedynie z rodzeństwem na jakieś przyjęcie. Uczyła się w domu, zakupy robiła przez internet, a o poznawaniu przyjaciół przez internet nie było mowy (bracia jej tego zabronili.)  Chciała zwiedzić nieco świata, poznać nowych ludzi i może nawet się zakochać. Jednak miała jeden problem, a nazywał się on Ruki. Odkąd zostali sami w pałacu miał fioła na jej punkcie i nie pozwalał jej wychodzić. Nieważne ile razy Ryo-chan próbowała.
-Nii-san~!- Sozo weszła do salonu, gdzie jej brat ścierał kurze- nie musiał tego robić ale był małym pedantem i po prostu uwielbiał czystość.
-Tak Ryo-chan?- Uśmiechnął się do niej lekko, dalej wycierając stolik.
-Mogę wyjść na miasto?- Gdy tylko padło to pytanie Ruki przestał sprzątać i spojrzał na nią poważnie.
-Nie.- Powiedział pewnie i wrócił do sprzątania.
-Ale dlaczego~?- Zajęczała Ryo-chan, robiąc smutną minę.
-Bo w mieście jest niebezpiecznie~! Jeszcze cię ktoś porwie, zgwałci, sprzedadzą twoje organy, a później zarządają ode mnie okupu a dostanę tylko twój palec!- Ruki spojrzał na nią ostro.
-Heh~!- Ryo-chan westchnęła głośno, odwróciła się na pięcie i poszła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i wtuliła twarz w poduszkę. Zawsze tak było jak się o to pytała. Aż zaczęła się zastanawiać jak jej rodzeństwo wyszło z domu. Hmmm.... Aomine w sumie ma siłę i jest wyższy od Rukiego, więc pewnie nie miał problemu z wyjściem. Haruka zazwyczaj pływał w basenie, więc Ruki mógł się nie spostrzec, że wyszedł. Kimie jest sprytna, więc wymknięcie się z domu nie było dla niej problemem. Plus jak jest zła to nikt nie jest w stanie jej powstrzymać.
-Czy kiedyś będę miała szansę wyjść?- Spytała samą siebie, patrząc w sufit.


Dwa dni później Sozo robiła właśnie zdjęcia w ogrodzie, gdy zawołał ją Ruki.
-Ryo-chan~!
-He? Co jest?- Sozo oderwała wzrok od sadzawki.
-Idź do pokoju i spakój się. Lecimy do Kimie.
-Do Kimie? Tak nagle?
-Zadzwoniła i powiedziała, że chce się z tobą pilnie spotkać. Nic więcej nie mówiła.- Ruki westchnął i ruszył do swojego pokoju. Sozo od razu popędziła do pokoju, spakowała się, a następnie pojechali na dworzec. Oczywiście Ruki nie pozwolił jej się przejść i cały czas ją pilnował. Gdy dotarli na miejsce już czekał na nich samochód. Po jakiś 15 minutach już wchodzili do pałacu.
-Ryo-chan~!- Kimie od razu przytuliła mocno Sozo.
-Kimie-chan~!- Ryo-chan bardzo cieszyła się ze spotkania z siostrą, bo dawno się nie widziały.
-Ruki~!- Kimie oczywiście wyściskała i brata.
-Hej, hej. Coś się stało, że chciałaś się spotkać z Ryo-chan?- Spytał, uwalniając się z uścisku Kimie.
-Tak, mam pyszne ciasto i nie mam z kim jego zjeść.- Powiedziała Kimie z uśmiechem.
-Tylko tyle?
-No.
-Po taką błahostkę przyjechaliśmy?!
-Ej, gdybyś dał Ryo-chan telefon to nie musiałabym robić takiego dramatu.- Sarknęła Kimie.
-Heh~!- Ruki westchnął głośno załamany.
-To teraz Nii-san pójdziesz do Sei-chana i sobie z nim pogadasz, a ja popaplam sobie z Ryo-chan~!- Kimie popchnęła Rukiego w stronę schodów.- Sei-chan jest w bibliotece. Chodź Ryo-chan~!- Kimie wzięła siostrę za rękę i pognały do ogrodu. Ruki nie mając wyboru udał się na górę aby porozmawiać ze szwagrem.
Kimie i Sozo rozsiadły się na kocu w cieniu drzewa z lemoniadą i ciastem.
-Nareszcie możemy pogadać~! Naprawdę trzeba kupić ci telefon.- Powiedziała Kimie, po czym wzięła kęs ciasta.
-Może tak.- Ryo uśmiechnęła się delikatnie.
-Może tak? A jak kontaktujesz się ze znajomymi?
-Nie mam znajomych. Ruki nie pozwala mi wychodzić na miasto.
-....
-Kimie-chan?
-Ta wredna Kijanka ci nie pozwala?!- Kimie prychnęła, a Sozo zaśmiała się. Tak, jak Kimie jest zła na Rukiego to zazwyczaj go tak nazywa.
-Zawsze mówi, że coś może mi się stać. Ktoś może mnie porwać, zgwałcić, zjeść i pociąć na kawałki.
-Ja jakoś wychodziłam i żyję.
-Wiem i to mnie właśnie dziwi, że mi nie pozwala wychodzić. A jak próbuję wyjść to drzwi zamyka na klucz, a następnie ciągnie mnie do pokoju.- Powiedziała Sozo z niezadowoloną miną.
-On cię chyba zaczął traktować bardziej jak córkę niż siostrę. Heh~! Ale oczywiście ja, twoja wspaniała siostra, ci pomogę~!
-Niby jak?
-Dam ci 10 dni wolnego, zaczynając od jutra. I możesz być spokojna, że Ruki się o tym nie dowie.- Kimie puściła jej oczko.
-Przecież on cały czas mnie pilnuje.
-Uwierz mi, przez te 10 dni o tobie nawet nie wspomni.
-Mam się zacząć bać?
-Ależ skąd~! Jak już to spakuj sobie jaką torbę. Dam ci kasę abyś miała gdzie przenocować i coś sobie kupić. I dam ci telefon z nadajnikiem aby w razie awarii szybko cię tu ściągnąć, więc nie oddalaj się zbyt daleko.
-Dziękuje~!- Ryo rzuciła się siostrze na szyję.
-Ależ nie ma za co~! Jednak teraz pójdziemy już do chłopaków, bo jeszcze muszę jakoś z Sei-chanem pogadać.
-Oki~!- Ryo-chan cała w skowronka wraz z Kimie udały się do biblioteki. Sozo nie mogła już doczekać się wycieczki.


Następnego dnia dokładnie o szóstej rano obudził ją Akashi.
-Sozo wstawaj. Musisz się ogarnąć.- Mówił Akashi, szturchając ją.
-Mmmm...... Co?- Ryo-chan w końcu otworzyła oczy i zaspanym wzrokiem spojrzała na szwagra.
-Masz pół godziny na ogarnięcie się. Po tym przyjdzie Kimie i wszystko ci powie.- Wytłumaczył jej.
-Mhm. Ok.- Powiedziała już wyraźniej Sozo, wstając z łóżka.
-Na stoliku masz śniadanie.- Powiedział jeszcze zanim wyszedł. Sozo najpierw zjadła śniadanie, po tym wzięła prysznic, wysuszyła włosy i ubrała się. Sprawdziła jeszcze, czy wszystko ma spakowane. Nie chciała brać wielu rzeczy aby nie targać wielkiej torby. I tak pół godziny później do pokoju weszła Kimie.
-Bry.- Mruknęła. Podeszła do niej w piżamie z kubkiem kawy.
-Chyba już wiem dlaczego Akashi mnie budził.- Zaśmiała się Sozo.
-Bo ja próbowałam wstać z łóżka.- Kimie uśmiechnęła się leciutko. Usiadła obok siostry na kanapie, odstawiając kubek na stolik nocny.- A więc~! Tu masz telefon. Jest tam mój numer i Sei-chana. Pilnuj abyś miała go naładowanego.- Dała jej telefon z ładowarką.- Tu masz kasę. A tu masz adres hotelu do którego się udasz. Wiem, że chciałaś pewnie nocować w różnych miejscach ale tak nie będziesz musiała się męczyć. Plus zabukowałam ci już pokój na moje nazwisko. Spokojnie, wpuszczą cię bo to hotel dobrego przyjaciela Sei-chana.- Kimie dała jej kopertę oraz adres hotelu.- I masz tu jeszcze perukę aby nikt cię nie rozpoznał.- Kimie od razu pomogła jej ubrać perukę o czarnych włosach.- Teraz takie małe pouczenie od siostry. Jak wychodzisz nie bierz ze sobą wszystkich pieniędzy na wypadek, gdyby cię okradli. Wieczorami nie wybieraj krótszych dróg. Jak ktoś będzie ci coś proponował to stanowczo odmawiaj. Jak pójdziesz na jakiegoś drinka to tym bardziej. I pisz do mnie codziennie abym wiedziała, ze żyjesz. I zanim wypowiesz mi nadopiekuńczość to wiedz, że jesteś moją młodszą, uroczą siostrzyczką i inaczej nie mogłam.- Zakończyła swój dialog Kimie.- Jakieś pytania?
-Tak. Kupić ci jakąś pamiątkę?
-Hmmm...... Czemu nie. Coś jeszcze?
-Żadnych pytań.
-To dobrze. To jeszcze uścisk dla siostrzyczki i idziemy.- Kimie rozłożyła ręce, a Sozo od razu się w nią wtuliła.- Mmm~! Dobra. Idziemy, bo jeszcze Kijanka się obudzi.- Powiedziała Kimie wstając.
-Nadal jesteś na niego zła?- Spytała Sozo chowając drobne rzeczy do torebki, po czym zawiesiła ją sobie na ramię, biorą walizkę.
-Tak i będę długo. Po twoim powrocie podyskutuję z nim na kilka tematów.
-Właśnie~! A jak mam wrócić?
-Wyślesz mi SMSa, a ja już wszystko załatwię.- Kimie uśmiechnęła się lekko. Po tym wyszły z pokoju Sozo i udały się do kuchni.
-Kuchnia?
-Ciii. Kagami?- Kimie weszła do spiżarni.
-He? O Kimie. O co chodzi?- Spytał Kagami, który pracował tu jako kucharz.
-O to o czym wczoraj z tobą rozmawiałam.- Sarknęła Kimie.
-A~! No tak. Chodź Sozo.- Kagami uśmiechnął się, po czym wyszli bocznym wyjściem z pałacu, gdzie stał samochód Kagamiego.
-Kagami jedzie po produkty do miasta, więc wybierzesz się z nim.- Wyjaśniła Kimie.
-Dobrze. A co z Rukim?
-Mówiłam, że o to masz się nie martwić~! Jeśli chcesz już bardzo wiedzieć to ściągnęła tu Kise. Od rana zaczną paplać o modzie i w ogóle, a jak Ruki się o ciebie zapyta to powiem, że jeszcze śpisz, a po tym niby masz spędzić ze mną cały dzień.
-I tak przez dziesięć dni?!
-Mam dla naszego braciszka wiele atrakcji.- Kimie puściła jej oczko.- A teraz wsiadaj już do auta, bo czas twojej wycieczki leci.
-Skoro tak.- Ryo-chan uśmiechnęła się szeroko, po czym jeszcze raz wyściskała siostrę.- Do zobaczenia~!- Powiedziała i wsiadła do auta.
-Miłej wycieczki. Ja idę się jeszcze zdrzemnąć.- Powiedziała Kimie i pomachała jeszcze siostrze.
Sozo nie mogła powstrzymać uśmiechu. Czuła się naprawdę wolna, chociaż wiedziała, że długo to nie potrwa.
-To gdzie cię podrzucić?- Zapytał Kagami, zerkając na nią.
-Hmmm..... Chyba najpierw do hotelu. Już teraz wolę odłożyć swoje rzeczy i ruszyć na miasto.
-Jak księżniczka sobie życzy.- Kagami uśmiechnął się szeroko.
-Na te dziesięć dni nie jestem księżniczką.- Stwierdziła Ryo.
Po ponad dwudziestu minutach dotarli do hotelu.
-Miłej wycieczki.- Powiedział jeszcze Kagami i odjechał.
Sozo od razu weszła do hotelu i podeszła do recepcji. Bez problemu dostała kluczyk, więc od razu odłożyła rzeczy, wzięła telefon i trochę pieniędzy, po czym udała się na miasto. Gdy wyszła nie wiedziała gdzie się udać najpierw, więc kupiła sobie mapę z ciekawymi miejscami. Chodziła po sklepach, poszła nawet do muzeum i przeszła się po parku. Zrobiła mnóstwo zdjęć i kupiła trochę ciuchów zanim późnym wieczorem wróciła do hotelu. Była mega szczęśliwa, a zarazem zmęczona, gdyż prawie cały dzień chodziła. Więc najpierw wzięła relaksującą kąpiel, a po niej napisała Kimie, że u niej wszystko w porządku. Kimie odpisała, że się cieszy i że sytuacja jest opanowana. Sozo nadal była nieco zdziwiona, ze Ruki o nią nie pytał. Jednak postanowiła korzystać jak najwięcej i na razie zapomnieć o bracie.

Następnego dnia tuż po śniadaniu postanowiła udać się do księgarni. Chciała kupić kilka mang i jakąś książkę. Weszła do sklepu i zaczęła się rozglądać. Szybko znalazła upragnione mangi jak i książkę. Postanowiła jednak jeszcze się rozejrzeć. Udała się przed półkę z płytami. Była tak skupiona na przeglądaniu tytułów, że nagle na kogoś wpadła.
-Ups~! Przepraszam.- Powiedziała od razu i ukucnęła aby zebrać książki z podłogi.
-Nie, to moja wina. To ja przepraszam.- Powiedział nieznajomy i pomógł jej. Sozo uniosła głowę i spojrzała się na niego. Aż nie mogła oderwać od niego wzorku. Ciemne oczy, jasna cera, kuszące usta i te rude włosy.
-D-Dziękuje.- Powiedziała, biorąc od niego książkę i wstając.
-Pierwszy raz cię tu widzę.- Powiedział nieznajomy.
-Zazwyczaj kupuję książki online. A teraz mam wolne, więc postanowiłam się przejść.- Powiedziała Sozo.
-Przepraszam. Wiesz, często tu przychodzę ale pierwszy raz widzę tu taką piękną i uroczą dziewczynę.- Chłopak uśmiechnął się lekko.
-Dziękuje.- Sozo również się uśmiechnęła.
-Jak masz na imię?
-Ryo-chan. Tak na mnie mówią znajomi.
-Ja jestem Kouyou ale mówią na mnie Uruha. Miło cię poznać Ryo-chan.
-Ciebie również.
-Skoro masz wolne to może wybierzesz się ze mną do kawiarni?- Zaproponował Uruha. Sozo przez chwilę się zastanawiała. Siostra mówiła jej, że nie ma zadawać się z podejrzanymi typkami ale ten zdecydowanie na takiego nie wyglądał plus był dla niej miły.
-Bardzo chętnie.- Odpowiedziała Ryo z uśmiechem. Najpierw poszła zapłacić za książki, po czym spacerkiem udali się do kawiarni.
-Mówiłaś, że teraz masz wolne. Pracujesz gdzieś?- Spytał się Uruha, gdy tylko zamówili.
-Nie, uczę się. Ale teraz mam wolne, więc zrobiłam sobie taką małą wycieczkę.
-Ja też mam teraz wolne. Dużo już zwiedziłaś?
-Nie, bo wczoraj dopiero przyjechałam.
-Skoro tak to czy zgodzisz się abym został twoim przewodnikiem?
-Hmmm.... Czemu nie. Plus razem zawsze raźniej.
-Dokładnie. To co jeszcze o sobie powiesz? Bo ja mogę ci powiedzieć, że gram na gitarze.
-A dobry w tym jesteś?
-Patrzysz na mistrza.- Powiedział poważnie Uruha, na co Sozo się zaśmiała.
I tak po kawiarni poszli zwiedzać i spędzili ze sobą cały dzień.
-Spotkamy się jutro?- Spytał się Uruha, gdy przechadzali się po parku.
-Pewnie~! Zwiedzanie razem jest o wiele ciekawsze.
-Mi bardzo miło się chodzi po mieście z tak piękną dziewczyną.- Uruha uśmiechną się do Sozo, na co ta zarumieniła się lekko.
-To gdzie jutro pójdziemy?
-Gdzie nas nogi poniosą. Więc o 10 przed kawiarnią. Pasuje?
-O 10?
-Śpioch ze mnie.- Powiedział Uruha.
-W sumie pewnie zanim się położę to szybko nie wstanę. Więc o 10.- Przytaknęła Ryo.
-To do jutra.- Uruha przytulił ją i pocałował w policzek, po czym z uśmiechem pomachał jej jeszcze. Sozo odmachała mu i ruszyła w stronę hotelu. Dotknęła policzka w który pocałował ją Uruha i zarumieniła się lekko. Już nie mogła doczekać się kolejnego dnia.

Tydzień minął bardzo szybko. Sozo codziennie spotykała się z Uruhą. Poznała przy tym jego znajomych: Aoiego, Reitę i Kaia. Dowiedziała się, że tworzą zespół, tylko na razie brakuje im wokalisty. Posłuchała raz jak grają i bardzo się jej spodobało, więc kibicowała im, aby znaleźli wokalistę i nagrali płytę. Co do jej relacji z Uruhą to bardzo się do siebie zbliżyli. Znaczy na pożegnanie zawsze całował ją w policzek, a raz trzymali się ze ręce (chociaż to było po to aby się nie zgubić). A dzisiaj Uruha zabierał ją do klubu. Tak więc wyszykowała się, po czym wzięła taksówkę i podjechała pod wcześniej podany jej adres. Uruha już czekał na nią przed klubem i według Ryo wyglądał super.
-Hej~!- Przywitała go z uśmiechem.
-Hej~! Wow~! Wyglądasz cudnie.- Skomentował, oglądając ją od stóp do głów.
-Dzięki.
-Idziemy?
-Idziemy.- Ryo uśmiechnęła się i weszli do klubu. Było w nim dość ciemno, a wszystko rozświetlało kolorowe lampy. Muzyka grała dość głośno, więc udali się w dalszą część klubu.
-To pijemy i ruszamy na parkiet.- Stwierdził Uruha, podając jej drinka i sam pijąc swojego.
-Tak od razu?
-Po co zwlekać?- Uruha uśmiechnął się czarująco, po czym dopił drinka.- Idziemy.- Powiedział wstając i łapiąc ją za nadgarstek.
 Sozo szybko wypiła drinka i ruszyła z nim na parkiet. I tak prawie cały czas tańczyli, przerywając aby złapać oddech i się napić. Ryo świetnie się bawiła. Wyszli z klubu coś koło północy.
-Jak mnie jutro będą boleć nogi to będziesz mnie nosił.- Stwierdziła z uśmiechem Ryo-chan.
-Zacznijmy od tego, że przed południem na pewno nie wstaniemy.- Skomentował Uru.
-Na szczęście nie będzie kaca.
-Nie mam serca upijać tak pięknej dziewczyny~! ..... No może innym razem.- Stwierdził Uruha za co dostał z łokcia.
-Wredny~!- Zaśmiała się Sozo i omal się nie przewróciła lecz Uruha w porę ją złapał.
-Już ci się nogi plączą czy dalej chcesz tańczyć?- Zapytał z uśmiechem. Postawił ją na nogi, po czym zaczął się ruszać w rytm jakieś piosenki.
-Tańce do białego rana?
-Czemu nie~?- Uruha uśmiechnął się szeroko. Ustał przed Sozo i spojrzał jej głęboko w oczy. Stali bardzo blisko siebie, a wokół wręcz nikogo nie było. Wtem Uruha pochylił się i delikatnie lecz z uczuciem pocałował słodkie wargi Ryo, która od razu odwzajemniła pocałunek. Uruha położył dłoń na jej policzku, drugą ręką ją obejmując. Sozo zaś położyła swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Oderwali się od siebie, patrząc sobie w oczy.
-Naprawdę jesteś cudowna.- Stwierdził Uruha z uśmiechem.
-Ty też.- Powiedziała Sozo.
-Ty bardziej. Swoim urokiem po prostu zwalasz mnie z nóg.- Sozo na te słowa zarumieniła się.
-Dziękuje.
-Chodź. Odprowadzę cię chociaż kawałek.- Uruha złapał ją za rękę i spacerkiem ruszyli w stronę hotelu. Sozo nie mogła przestać się uśmiechać. Chciała aby ta "wycieczka" nigdy się nie skończyła. Uruha odprowadził ją prawie pod sam hotel. Przyciągnął ją do siebie i ponownie pocałował.
-To widzimy sie jutro?- Zapytał z uśmiechem.
-Mhm. Do jutra.- Sozo ustała na palcach i go pocałowała, po czym z niechęcią odsunęła się od niego i ruszyła do hotelu. Machała mu zanim nie zniknął za rogiem. Gdy weszła do swojego pokoju aż miała ochotę skakać ze szczęścia. Kładąc się spać nadal uśmiechała się lekko.

Następnego dnia ubrała się na spokojnie, po czym wyszła z hotelu aby zjeść jakiś obiad. Okazało się, że Uruha już na nią czekał z bukietem kwiatów.
-Dzień dobry Króliczku.- Przywitał ją z uśmiechem, skradając jej buziaka.- To dla ciebie.- Dał jej kwiaty.
-Dzień dobry. Dziękuję, są przepiękne.- Sozo uśmiechnęła się szeroko.
-Idziemy coś zjeść?
-Mhm.- Przytaknęła Ryo i złapała Uru za rękę, po czym powolnym krokiem udali się do restauracji.

Tymczasem w pałacu Kimie z Aomine stali w korytarzu i dyskretnie zaglądali do salonu, gdzie Kise i Ruki oglądali rzeczy kupione przez modela.
-Że to im się nie znudzi.- Skomentował Aomine.
-Oby im się nie znudziło jeszcze przez najbliższe dwa dni.- Mruknęła Kimie.
-W sumie racja. A co u Ryo-chan? Co porabia?
-Też chcesz ją kontrolować?
-Nie~! Oczywiście, że nie. Tak po prostu pytam.
-Pisała, że dobrze. Nie wypytuję jej, nie jestem przecież jej matką.
-Racja. Najważniejsze, że jest bezpieczna.
-Dokładnie.- Przytaknęła Kimie.
-O, te nowe buty już wyszły. Pójdę pokazać je Ryo-chan.- Na te słowa Kimie i Aomine zmroziło.
-He? A dlaczego?- Spytał Kise, próbując ukryć panikę.
-Lubi tą markę, więc pewnie będzie chciała sobie takie kupić. Pójdę ją zapytać.- Ruki już wstawał z kanapy ale Kise go powstrzymał.
-To może najpierw przejrzyj inne magazyny to już kilka rzeczy jej pokażesz. W tym są fajne torebki.- Kise podsunął mu magazyn pod nos, ciągnąc go z powrotem na kanapę.
-No dobra. O, ta jest fajna.- Zaczął dalej komentować Ruki.
Kimie z Aomine odetchnęli z ulgą na korytarzu. Kimie ze strachu aż nie mogła wybrać numeru do Ryo-chan.
-Co za szczęście~! Ale nie mamy wiele czasu. Dai-chan dzwoń do Nijiego aby spakował Ryo-chan i podjechał po nią. Za chwilę wyślę mu adres. Ja dzwonię do Sozo.- Zarządziła Kimie idąc na górę. Aomine przytaknął tylko i ruszył na tyły domu, już wybierając numer.
-Przykro mi siostrzyczko ale to już koniec wakacji.- Mruknęła Kimie, wybierając do niej numer.

Sozo właśnie siedziała z Uruhą w restauracji.
-I mimo iż powiedzieliśmy Reicie aby nie rzucał basem to on i tak czasem to robi. Chociaż z drugiej strony to naprawdę było zabawne.- Skończył opowiadać Uruha.
-Pewnie ty też chciałbyś rozwalić gitarę na scenie.- Stwierdziła Sozo z uśmiechem.
-Pewnie ale żal mi mojej gitary. Nawet jeśli miałbym dziesięć takich i tak żadnej nie potrafiłbym pewnie rozwalić.
-To wtedy daj Reicie.
-Jeszcze by się zamachnął i swój bas też rozwalił.- Westchnął Uruha, na co Ryo się zaśmiała.- Przepraszam na chwilkę.- Powiedział Uru i wstał od stołu, idąc w stronę toalet. Wtem zadzwonił telefon Sozo. Widząc, że dzwoni Kimie od razu odebrała.
-Hejka~! Co tam?- Spytała wesoło.
-Gdzie jesteś?- Spytała od razu Kimie.
-He? Jestem w restauracji, takiej niedaleko parku. A co?
-Dobra, wiem gdzie to jest. Za chwilę podjedzie po ciebie Nijimura. Wracasz do domu.- powiedziała poważnie jej siostra. Ryo siedziała zszokowana, nie chcą uwierzyć w to, co słyszy.
-Co?- Mruknęła.
-Przepraszam siostrzyczko ale Ruki nagle o tobie sobie przypomniał. Już chciał do ciebie iść ale Kise go jeszcze powstrzymał ale nie wiem na jak długo. Naprawdę przepraszam.- Powiedziała skruszona Kimie.
-Oh....No dobrze. To już wychodzę.
-Niji powinien być lada chwila. Pospieszcie się.- Powiedziała jeszcze Kimie zanim się rozłączyła. Sozo odłożyła telefon i westchnęła głośno. I co ona ma teraz zrobić? Nie chciała jeszcze wracać. Nie chciała się żegnać z Kouyou.
Wyrwała szybko kartkę z notesu i napisała do niego krótką wiadomość, po czym wyszła szybko z restauracji. Akurat podjechał Nijimura, więc wsiadła szybko i odjechali z piskiem opon. Sozo chciało się płakać. Miała nadzieję, że Kimie porozmawia z Rukim i ten w końcu zgodzi się aby ta mogła normalnie wychodzić z domu.
Do pałacu dotarli bardzo szybko i o dziwo nie dostali po drodze żadnego mandatu. W bocznym wejściu już czekała na nią Kimie.
-Szybko do pokoju. Musimy cię jeszcze ogarnąć. Dai-chan weź jej rzeczy.- Powiedziała Kimie i pociągnęła Ryo na górę. Ta pozwoliła się ciągnąć, bo nie chciała jednak zostać przyłapana przez Rukiego. Gdy weszły do pokoju Kimie kazała jej się przebrać, po czym jeszcze pomogła ściągnąć jej perukę i uczesać jej włosy. Torba z jej rzeczami na razie trafiła do szafy. Usiadła z Kimie na fotelach, gdzie na stoliku była przyszykowana już herbata. Aomine rozłożył się na kanapie, a po chwili do pokoju wszedł Ruki.
-Hej Ryo-chan~! Mam dla ciebie kilka fajnych rzeczy.- Powiedział i podszedł do niej z kilkoma czasopismami.
-Hejka Ruki~! A co takiego?- Spytała z uśmiechem, chociaż gdy wszedł to omal zawału nie dostała.
-Przejrzałem wraz z Kise kilka magazynów i pomyślałem, że pewnie chciałabyś sobie co nieco wybrać.- Ruki podał jej gazety.
-Dziękuje. Ale późnię zajrzę.- Uśmiechnęła się promiennie.
-Oh, dobrze. Nadal nie nagadałaś się z Kimie?
-Wiesz, dawno w sumie się nie widziałyśmy. No i jeszcze jest też Dai-chan i Haru-chan.
-A gdzie Haruka?
-Poszedł zjeść coś z Rinem. Siedzą pewnie w kuchni.- Odpowiedziała Kimie.
-Skoro tak.... To ja pójdę przymierzyć kilka rzeczy, które Kise przywiózł.
-Tylko nie zabieraj mu wszystkiego.- Skomentowała Kimie.
-Tyle tego jest, że pewnie nawet nie zauważy.- Dodał Aomine.
-Miłego popołudnia.- Powiedział jeszcze Ruki zanim wyszedł. Dopiero po chwili rodzeństwo odetchnęło z ulgą.
-Już myślałem, że się połapie.- Skomentował Aomine.
-Ja też.- Przyznała Kimie.
-Na szczęście zdążyliśmy.- Mruknęła Ryo.
-Naprawdę przykro mi siostrzyczko, że musiałaś jednak wcześniej przyjechać. Jutro pogadam z Rukim.- Powiedziała Kimie, podchodząc do siostry i przytulając ją.
-Nie szkodzi. I tak prawidłowo jutro miałam wracać, więc jeden dzień to nie taka szkoda.- Mruknęła Ryo.
-Po tonie twojego głosu stwierdzam, iż pewnie nie chciałaś wracać.- Powiedziała Kimie.
-Ehhh~!- Sozo westchnęła głośno, po czym wtuliła się w siostrę.
-Dai-chan.- Kimie spojrzała się wymownie na brata.
-Dlaczego nie mogę być przy rozmowie?!
-Bo to babskie rozmowy~! Jak Ryo-chan będzie chciała to ci później powiem o co chodzi.- Kimie pokazała mu język. Aomine prychnął i wyszedł.- To opowiedz siostrzyczce co porabiałaś~!- Kimie uśmiechnęła się, ciągnąc siostrę na łóżko.
-Wiesz, zwiedzałam i w ogóle ale to nie to było najfajniejsze.
-Nie to?
-No..... Poznałam kogoś.- Wymamrotała Ryo.
-Chłopaka?- Kimie od razu się ożywiła.
-Mhm. Był bardzo przystojny. I razem zwiedzaliśmy. W sumie od drugiego dnia każdy dzień spędziliśmy razem. A wczoraj...
-Co wczoraj.
-Po.....Pocałował mnie.
-A~! Moja siostrzyczka się zakochała~!- Kimie aż zaklaskała ze szczęścia.- Chwila! Ale nie poszliście dalej, co nie?
-Nie~!!- Krzyknęła Ryo i spaliła buraka.
- A ty wiesz w ogóle siostrzyczko jak....
-Wiem doskonale~!- Sozo czuła się mega zawstydzona.
-Hihihi~!- Kimie bawiły reakcje Ryo.- To tym bardziej chyba muszę namówić Ruksa na twoje wyjścia.
-.....
-Co?
-Nie dałam mu swojego numeru telefonu. Nawet nie wiem gdzie mieszka, bo też jest na wycieczce.
-Jak jutro Ruki się zgodzi to pójdziesz do miasta i się z nim spotkasz.
-Ale..... Wiesz, przecież jestem księżniczką.
-No to co?
-I chyba powinnam wyjść za jakiegoś księcia.
-Nie musisz. Po pierwsze to jesteś najmłodsza, więc ciebie to się nie tyczy. A po drugie ja tu wyszłam za królewicza, więc nie masz się co martwić. A po trzecie to Kijanka musi wyjść za jakąś księżniczkę, a nie ty.- Powiedział Kimie, rozbawiając tym Sozo.
-A jak nie będzie chciał chodzić z księżniczką?
-To jest idiotą.
-Ale....
-Nie ma żadnych ale~! Nie bądź taką pesymistką.
-No dobrze.- Przytaknęła Sozo. Wtem drzwi do pokoju uchyliły się, na co dziewczyny aż podskoczyły.
-To tylko ja.- Powiedział Haru, wchodząc.
-Mało zawału nie dostałam.- Mruknęła Kimie.
-Właśnie~! Mam dla Was prezenty.- Uśmiechnęła się szeroko Ryo i podeszła do szafy. Poszperała chwilę i wyciągnęła dwie torebki, jedną wręczając Kimie, a drugą Haru.
-Żelki~!- Kimie od razu zjadła jednego.- Dziękuje~!
-Ależ nie ma za co.- Sozo spojrzała na Haru, który już trzymał w ręcę bluzkę z delfinkiem. Po chwili podszedł do niej i mocno ją uścisnął.
-Siostrzyczko mam nadzieję, że nie kupiłaś Daikiemu czegoś zboczonego.- Powiedziała Kimie rozbawiona.
-Nie. Zbyt się wstydziłam aby cos takiego kupić.- Mruknęła Ryo, na co Kimie zaśmiała się głośno.
I tak miło spędzili całe popołudnie, chociaż często Ryo-chan myślami była przy Uru. Naprawdę chciała zobaczyć się z nim jeszcze raz.

Następnego dnia, gdy Sozo schodziła na śniadanie usłyszała kłótnię Kimie z Rukim.
-Nie, nie zgadzam się!
-Kijanko~! Nie jesteś jej ojcem!
-Nie nazywaj mnie tak~! Wiem, że nie jestem~! Ale nie będę jej narażał na niebezpieczeństwo!
-Jakie niebezpieczeństwo?! Cały życie ma przesiedzieć w domu?! Musi w końcu kogoś sobie znaleźć i wyjść za mąż~!
-Nie musi się z tym spieszyć, jest młoda.
-A ty stary. Kiedy przedstawisz nam swoją wybrankę?
-Ja też nie muszę się spieszyć~!
-Gdy będziesz już stary chcesz sobie jakąś młodą dziewczynę przygarnąć, która pewnie mogłaby być twoją wnuczką?!
-Oczywiście, że nie~! Ale mam na to czas~!
-A Ryo-chan nie ma~! Wiesz, że im starsza jest kobieta tym ciężej zajść jej w ciążę?
-A musi mieć od razu gromadkę dzieci?
-A może chce?!
-To może ty się pierwsza za to weźmiesz?!
-Mnie nie musisz pospieszać~! Ja mam już męża~! A teraz wróćmy do jej wychodzenia z domu. Masz jej na to pozwolić i koniec kropka~!
-Nie, nie zgadzam się. W ogóle to jest księżniczką i nie wolno jej tak sobie chodzić po mieście.
-To mam się wyrzec swojego tytułu?- Spytała Sozo, wchodząc do salonu.
-Widzisz? Przez twoje zachowanie jeszcze ucieknie z domu.
-Nie, nie ucieknie. Ja robię to dla jej dobra. I koniec tematu.- Powiedział Ruki i ruszył w stronę schodów.
-Kijanko wracaj tu~!- Krzyknęła za nim Kimie lecz ten jej nie słuchał i poszedł do siebie.- Heh~!- Kimie spojrzała smutno na siostrę.- Przepraszam. Spróbuję jeszcze raz z nim pogadać.
-Nie musisz. Ja spróbuję go jakoś przekonać.- Sozo uśmiechnęła się lekko.- Tak w ogóle..... Ciąża?!
-Każdy argument się liczy.- Kimie wzruszyła ramionami z uśmiechem.- Chodź na śniadanie. Chociaż ja po tej kłótni aż głodna nie jestem.
-Zobaczysz jedzonko to zgłodniejesz.
-No na Kagamiego to narzekać nie mogę.- Siostry uśmiechnęły się do siebie i poszły do jadalni.
Po śniadaniu Ruki powiedział Ryo, ze wracając do domu. Kimie oczywiście się sprzeciwiła ale Ruki wytłumaczył, że Sozo ma lekcje do zrobienia. Kimie wymusiła jednak na nim aby chociaż dawał Ryo częściej telefon aby mogła z nią pogadać. I tak Ryo wróciła z bratem do domu. Była smutna, że nie udało się jej jednak spotkać Uruhy. A z rozmowy z bratem nic nie wyszło, gdyż chodził obrażony przez dwa tygodnie, a po tym Sozo nie chciała znowu pytać się o wyjście. Miała nadzieję, że niedługo Ruki w końcu zrozumie, że nie może trzymać jej w złotej klatce.

Dwa miesiące później wypadały urodziny Sozo. Oczywiście była to duża impreza na którą było zaproszonych wielu gości, których w sumie Solenizantka prawie nie znała. Jednak lubiła swoje urodziny, bo jej rodzeństwo przyjeżdżało wcześniej i bardzo ją rozpieszczali. Tak było i tym razem. Mimo nieco napiętej sytuacji między Rukim a Kimie wszystko było tak jak kiedyś.
-Właśnie siostrzyczko~! W tym roku będzie nieco inaczej. Po tej oficjalnej imprezie będzie impreza dla tych młodszych. Czyli po prostu staruszków się wygania, a młodzi szaleją.- Powiedziała zadowolona Kimie.
-Tylko nie za bardzo.- Mruknął Ruki.
-Cichaj tam.- Fuknęła na niego Kimie.- W ogóle to znalazłam fajną kapelę, więc nie będzie aż tak sztywno.
-Aominecchi nie zaśnie tak jak rok temu?- Zapytał ze śmiechem Kise.
-Jak będzie zasypiał to podstaw mu pod nos coś dobrego.
-Ewentualnie wyciągnij mnie na szybki numerek.- Mruknął Daiki do Kise.
-Aominecchi~!- Kise zarumienił się i odsunął od niego, przy akompaniamencie śmiechu reszty. Stali na schodach prowadzących do sali balowej. Sozo zauważyła, że zespół rozkładał swój sprzęt. I wtem ją zmroziło. Tam był Uruha. I ogółem jego zespół. Nie wiedziała czy to dzieje się naprawdę czy ma już zwidy. Wtem Kimie zauważyła jak siostra patrzy się na zespół i szybko domyśliła się o co chodzi.
-Chłopcy a pójdziecie sprawdzić jak przygotowania? Ja się jeszcze przejdę z naszą Solenizantką.- Kimie uśmiechnęła się promiennie. Chłopcy się zgodzili- oczywiście Aomine, Kise i Haruka zrozumieli aluzję siostry. Gdy odeszli w głąb korytarza Kimie złapała siostrę za rękę.
-He? Co?
-Chodź.- Zaśmiała się Kimie i zeszły na dół, podchodząc do zespołu. Gdy Uruha zauważył Ryo aż przestał rozplątywać kable i gapił się na nią.
-Wasza Wysokość.- Powiedział Kai, kłaniając się. Reszta poszła jego śladem.
-Naprawdę nie trzeba.- Kimie uśmiechnęła się słodko. Ryo zaś była wpatrzona w Uru. Ten uśmiechnął się, co ta od razu odwzajemniła. Kimie "niby przypadkiem" popchnęła siostrę tak, że ta wpadła na gitarzystę.
-Oj, wszystko w porządku?- Zapytał od razu Uru.
-Tak, tak~! Wszystko.... w porządku.- Wymamrotała Ryo. Była zawstydzona i zakłopotana tą sytuacją. Kompletnie nie wiedziała co powiedzieć.
-Zostawić was na chwilę samych?- Spytała się Kimie. Ryo patrzyła to na siostrę to na chłopaka, nie wiedząc co zrobić.
-Ryo-chan?- Powiedział wtem Aoi, a ta tylko przytaknęła.
-O cholera. Ty jesteś księżniczką?- Wypalił Reita zanim ugryzł się w język.
-T-Tak.- Powiedziała i spojrzała na Uru.- Przepraszam. Przepraszam, że tak nagle zniknęłam, że sie nie odezwałam. Naprawdę przepraszam.- Sozo spojrzała na niego skruszona.
-Ryo-chan?
-Hm?
-Tęskniłaś za mną?- Żwawe przytaknięcie głową.- Ja za tobą też. I to bardzo.- Uru uśmiechnął się. Ryo róznież i nawet lekko się zarumieniła.
-Awww~! Jakie to urocze~!- Skomenotwała Kimie.
-Kimie-chan~!- Jęknęła zawstydzona Sozo.
-Nie przeszkadzajcie sobie~! Udawaj, że tu mnie nie ma.- Kimie machnęła na nią ręką.
-Wiesz Ryo-chan....- Zaczął Uru.- Tego dnia kiedy zniknęłaś chciałem się ciebie zapytać czy zostaniesz moją dziewczyną. Chociaż teraz nie wiem czy w ogóle mogą z tobą chodzić, bo jesteś księżniczką i....
-Może. Ja was błogosławię.- Wtrąciła się Kimie, czym rozbawiła Uruhę, a jeszcze bardziej zawstydziła Sozo.
-Skoro tak to..... Ryo-chan zostaniesz moją dziewczyną?- Zapytał się, chwytając ją za dłonie.
-Tak. Tak i to bardzo chętnie.- Sozo uśmiechnęła się szeroko.
-Gratulacje.- Powiedział Kai udając, że się wzruszył. W tem do sali weszli chłopcy.
-Ej~! Co tu się dzieje?- Spytał groźnie Ruki i migiem do nich podszedł.
-Dai-chan łap go~!- Powiedziała szybko Kimie. Aomine w porę złapał brata i przytrzymał go mocno.
-Puszczaj~!- Krzyczał Ruki.
-Po pierwsze Ruki- zamknij się i uspokój.- Gdy ten już to zrobił Kimie kontynuowała.- A teraz posłuchaj. To jest chłopak Ryo-cha. Tak, CHŁOPAK. Poznała go, gdy byliście u mnie. Spędziła tydzień w mieście.
-Co?! Póściłaś ją do miasta samą?! A jakby coś jej się stało?!
-Nic się jej nie stało, nie jest przecież dzieckiem!
-Ruki.- Zaczęła spokojnie Sozo.- Wiem, że się o mnie martwisz ale ja jestem już duża i nie trzeba mnie cały czas pilnować. Wiem co wolno, a czego nie. Chcę żyć jak normalna dziewczyna. A nie sądzisz,że trzeba uczyć się na błędach?
-No...
-Przecież nadal będziesz moim bratem, a ja twoją siostrą. To, że zacznę wychodzić na miasto nie oznacza, że przestanę z tobą rozmawiać. Naprawdę chcesz się ze mną jak i z resztą cały czas kłócić?
-No dobra no~!- Ruki westchnął głośno.- Od dzisiaj możesz robić co chcesz. Oczywiście nie masz zacząć szaleć.
-Dziękuję~!- Ryo przytuliła Rukiego, którego Aomine już póścił.
-Nareszcie~!- Skomentowała reszta rodzeństwa.
-Oj przestańcie się czepiać.- Fuknął na nich Ruki.- Tak w ogóle....- Tu spojrzał na Uruhę.
-Przedstawiam wam Kouyou, mojego chłopaka.- Przedstawiła go Sozo.
-Możecie mówić mi Uruha. Miło mi.
-A to jest Aoi, Reita i Kai.- Przedstawiła resztę chłopaków.
-Przepraszamy za tą kłótnię ale z Kijanka inaczej się nie da.- Powiedziała Kimie, na co Ruki prychnął.
-Chwila. To znaleźliście już wokalistę?- Spytała wtem Ryo.
-Nie ale zagrać zawsze możemy.- Powiedział Uruha.
-Szukacie wokalisty?- Spytała Kimie, na co ci przyaknęli.- Ruki,  śpiewaj.- Powiedziała do brata.
-He?
-No przecież ładnie śpiewasz.
-W sumie racja. Chociaż oni potrzebują mocniejszego głosu. Macie może jakąś piosenkę?- Spytała Sozo.
-Jedną nagraliśmy z naszym kolegą.- Powiedział Aoi i sięgnął po swój telefon i słuchawki, podając je Rukiemu. Ten z westchnięciem wziął je od niego i wsłuchał piosenki.
-Spróbujesz?- Spytała Sozo z proszącą minką.
-Dobra.- Skapitulował Ruki. Chłopcy od razu raz dwa wszystko podpięli, ustawili i już po chwili zaczęli grać, a Ruki zaczął śpiewać. Rodzeństwo było mega zszokowane.
-Wow~! To było super~!- Ryo uśmiechnęła się szeroko.
-Dzięki.- Powiedział nieco zawstydzony Ruki.
-Chcesz do nas dołączyć?- Spytał się Kai.
-He?
-Masz świetny głos, a nam właśnie brakuje wokalisty.
-Eeee......ja....
-Ładnie prosimy~! Słowiku~!- Powiedział Reita. Ruki o dziwo jeszcze bardziej się zarumienił.
-No okej.
-Jej~!- Chłopcy wyściskali go mocno.
-Ryo-chan to ja sprowadziłam tu chłopaków, więc można to uznać, za mój prezent więc z jednej story to podarowałam ci chłopaka. Dałam ci najlepszy prezent, co nie~?!- Kimie uśmiechnęła się do Sozo, która parsknęła śmiechem.
-Oczywiście siostro, oczywiście.- Obie się zaśmiałby, po czym przytuliły.- To już teraz są chyba moje najlepsze urodziny.
-Mam nadzieję, że za rok Uruha się nie oświadczy, bo pobije moje przezenty.
-Kimie-chan~!- Sozo jęknęła załamana. Podeszła do Uru i przytuliła się do niego aby być jak najdalej od humoru Kimie.
-Uru-chan?
-Hmm?
-A masz dla mnie preznet?
-A buziaka jako prezent przyjmniesz?
-Mhm.- Ryo-chan przytaknęła i już prawie się pocałowali ale Ruki im przeszkodził.
-Ekhm~! Żadnych mi tu takich.
-Nie przejmujcie się nim~! Jest po prostu zazdrosny~! W sumie to pewnie nadal jest z niego dziewica~!- Stwierdziła Kimie.
-Kimie~!- Krzyknął Ruki ale ta była szybsza i uciekła.- I tak cię złapię~!- Krzyknął za nią Ruki.
-Sei-chan~! Ratuj~!- Krzyknęła Kimie. Sozo skorzystała z zamieszania i pocałowała Uruhę. Ten przytulił ją mocniej do siebie.
-Wszystkiego Najlepszego Księżniczko.
-Dziękuje, mój Księciu.- Z szerokim uśmiechem wtuliła się w niego.
Tak, to zdecydowanie były jej najlepsze urodziny.


Pół roku później

W królewskiej rodzinie wszystko bardzo dobrze się układało. Sozo z Uruhą tworzyli uroczą parę. Spotykali się codziennie zwłaszcza, że Uruha i resza zespołu wprowadzili się do nich. Ruki często spóźniał się na próby, bo miał daleko, a też z wynajęciem studia były problemy, a tak mogli ćwiczyć ile chcieli. Już nawet wydali pierwszy album i planują trasę koncertową.
Ruki tak zajął się pracą, że nie wypytywał się Ryo gdzie chodzi. Plinował jednak czasem czy Uruha nie zakrada się do sypialni jej siostry. Chociaż tak się zaprzyjaźnili, że Sozo stwierdziła, że pewnie nie byłby zły. Dochodził jeszcze fakt iż zaczął chodzić z Reitą- nie powiedział tego rodzeństu ale oni wiedzieli swoje.
Ryo korzystała z wolności i często wychodziła, dzięki czemu poznała wielu nowych ludzi. Może i była księżniczką ale nikomu to nie przeszkadzało i nikt nie traktował jej inaczej. Co jej się bardzo podobało, bo zazwyczaj się peszyła, gdy ktoś sie przed nią kłaniał.
Cieszyła się, że żyje tak jak chce i ma przy sobie cudowne rodzeństwo, chłopaka i przyjaciół.

I tak kończy się ta opowieść. Naszą bohaterkę czeka jeszcze wiele przygód ale tego Autorka już Wam nie opowie. Może kiedyś, jak ją ładnie poprosicie. Jednak te opowieści przyjdą z czasem.









środa, 20 września 2017

Sisters' life - Rozdział 1

 Ohayo~! ^^
Nieco ponad tydzień od stworzenia bloga, a my przybywamy już z opowiadaniem~! ^^ Ale pomysł już dawno w sumie się pojawił, więc trzeba było napisać już pierwszy rozdział :D Co do tego opowiadania to będzie on o mnie i o Ryo-chan. A o czym dokładnie dowiecie się czytając :D Już mogę powiedzieć, że to opowiadanie będzie naprawdę super, gdyż chcemy abyście się do niego dołączyli~! ^^ Szczegóły jednak podamy przy następnym rozdziale ;) 
A teraz życzę Wam już miłego czytania :D 
Komentujcie, czy się Wam podoba~! <3

Pora rozkręcić bloga ^^ Nadchodzimy z pierwszym opowiadaniem :D Przyznam, że Kimiś zrobiła mi sporą niespodziankę pisząc ten rozdział, mam nadzieję że Wam również się spodoba i niedługo uda mi się napisać drugi ^-^  Z racji tego, że uwielbiamy mieć zaczęte kilka rzeczy na raz, kolejna seria też jest już w drodze, także bądźcie czujni i dajcie znać, co o tym sądzicie, szczególnie, że coś nam ostatnio wena uciekła troszeczkę :/


Kimie

-No chodź Ryo-chan, chodź~!- Powiedziałam wesoło, czekając na swoją siostrę przy windzie.
-Kimie nie musimy się przecież tak spieszyć.- Mruknęła Ryo, podchodząc do mnie.
-Ale ja nie mogę się już doczekać no~! Musimy więc dotrzeć tam jak najszybciej.- Powiedziałam, łapiąc ją za ramię i wciągając do windy. Od razu nacisnęłam dziewiątkę, bo jechałyśmy na ostatnie piętro.
-Dobrze, dobrze~! W sumie to ja też już nie mogę się doczekać.- Przyznała Ryo z uśmiechem.
-Na mnie fukasz, a sama się cieszysz.- Spojrzałam na nią, udając obrażoną.- Ja tu wręcz mogłabym cię tam zanieść, gdyby nie ciężki plecak, a ty co~!- Prychnęłam na nią, odwracając się do niej tyłem.
-Hahahaha~! Nosić mnie nie musisz~! Jeszcze coś by ci się stało.- Poklepała mnie po plecach.
-Czy ty uważasz, że jestem stara?- Mruknęłam, spoglądając na nią kątem oka.
-Pfff~! Oczywiście, że nie~!- Zaśmiała się.- Po prostu pewnie skończyłoby się jakimś wypadkiem po drodze. Plus mam nogi.- Puściła do mnie oczko i wtem winda zatrzymała się na naszym piętrze.- Idziemy?- Spytała się Ryo z uśmiechem. Nie mogą się już więcej złościć, uśmiechnęłam się szeroko.
-Oczywiście, że tak~!- Znowu złapałam ją za rękę, od razu skręcając w lewo i ruszając na koniec korytarza. Przystałam przy ostatnich drzwiach, przed drzwiami z numerem "254". Wyciągnęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi.- Zapraszam~!- Uśmiechnęłam się szeroko i oczywiście weszłam pierwsza, od razu ściągając buty i ruszając w głąb mieszkania.- I jak?- Zapytałam, stojąc w salonie. Ryo weszła i rozejrzała się.
-Wow~! Super~! Postarałaś się Ane-chan~!- Uśmiechnęła się szeroko do mnie.
-Ależ oczywiście~! W końcu nie mogłam wybrać dla nas jakiegoś pierwszego, lepszego mieszkania.- Puściłam jej oczko z szerokim uśmiechem. Tak, nareszcie możemy... Chwilka, bo ja tu zaczęłam paplać od środka, zamiast od początku.
Nazywam się Kimie Kikui i mam 20 lat. Obecnie rozpoczęłam 3 rok studiów na kierunku architektury wnętrz. Mam niebieskie oczy i czerwone włosy. I właśnie zamieszkałam z siostrą w nowym mieszkaniu. Ostatni rok mieszkałyśmy w akademiku. Chciałyśmy już wcześniej zamieszkać razem ale musiałyśmy najpierw odłożyć nieco pieniędzy, gdyż nie chciałyśmy obciążać rodziców, którzy i tak płacili za nasze studia. A teraz nasze wysiłki się opłaciły i w końcu ja i Ryo możemy razem mieszkać. Oczywiście z racji iż jesteśmy siostrami to mieszkamy ze sobą od zawsze, jedynie w akademiku miałyśmy osobne pokoje. Ale mieszkanie razem, bez rodziców, bez zakazów i nakazów jest na pewno o wiele lepsze.
-Kimie~! Halo~! Tu Ziemia~!- Krzyknęła wtem Ryo, wybudzając mnie z letargu.
-He?
-Wiesz, gapiłaś się na mnie z jakimś dziwnym uśmiechem, więc musiałam zareagować.- Mruknęła.
-Bo już liczyłam ile dni będziemy kaca leczyć.- Uśmiechnęła się do niej szeroko, na co ona pokiwała niedowierzająco głową.
-Najpierw to musimy się urządzić, nie uważasz?- Zapytała, idąc do kuchni i zerkając do szafek.
-A kto tu jest architektem wnętrz?- Rozłożyłam ręce, ukazując mą wspaniałą osobę.
-Tylko wiesz, że nie masz przesadzać, bo nie mamy za dużo kasy.
-Spokojnie~! Znajdę tak super płatną pracę, że kupimy sobie żyrandol z kryształami. Pokój w stylu francuskim za czasów Marii Antoniny.- Sarknęłam, na co Ryo zaczęła się śmiać.
-O ile nie będe musiała nosić takich durnych peruk i gorsetów.- Ryo wykrzywiła się, jakby owy nosiła.
-Ale toż to cała istota tego stylu~!- Powiedziałam ze śmiechem.- Jednak nie, to zdecydowanie nie nasz styl. W ogóle to najpierw pochodzimy nieco po sklepach to może wtedy coś mnie najdzie. A teraz powiem ci tak, że mój pokój jest po prawej, a twój po lewej.- Uśmiechnęłam się, wskazując kierunki. I tak od razu opowiem jak to tu wszystko wygląda. Więc..... Dobra, nie zaczyna się tak zdania. Najpierw wchodzi się na krótki korytarz, który prowadzi do kuchni połączonej z salonem. Pierwsze drzwi na lewo to łazienka, a drugie drzwi to mój pokój. A pokój Ryo znajduje się na przeciwko. Znaleść takie mieszkanie to był naprawdę sukces zwłaszcza, że mamy do dyspozycji duży balkon.
-Dobrze~! A teraz co robimy?- Spytała Ryo, siadając sobie na stołku w kuchni.
-Teraz to pójdziemy w sumie do sklepu, bo nie mamy nic do jedzenia, a po tym pomyślimy.- Powiedziałam, rozglądając się. Tak, pora zacząć ogarniać swoje gniazdko.



~~~~

Ryo
-A tak ci się spieszyło, a i tak musimy ponownie wyjść.- Powiedziałam z uśmiechem, patrząc się na siostrę. W ogóle to cześć~! Nazywam się Ryo Kikui i mam 19 lat. Jestem na drugim roku edukacji artystycznej w zakresie sztuki muzycznej. Mam szare oczy i aktualnie białe włosy. I bardzo się cieszę, że mogę znowu mieszkać ze swoją starszą siostrą. Już rok rozłąki to było dla nas zbyt dużo. Oczywiście spotykałyśmy się ale wiadomo, Kimie musiała chodzić na zajęcia i zaczęła wtedy pracować, a ja musiałam się uczyć aby dostać się na studia. Teraz chodzimy z siostrą do tego samego Uniwersytetu ale jesteśmy po prostu na innych kierunkach. Naprawdę bardzo się starałyśmy i mocno oszczędzałyśmy aby mieć w końcu swoje mieszkanko i zacząć prawdziwe, studenckie życie. W akademiku było fajnie, jednak co razem to razem.
-Ale w końcu zobaczyłaś mieszkano.- Kimie uśmiechnęła się szeroko.- Więc teraz możemy..... O nie....- Mruknęła Kimie, robiąc zmartwioną minę.
-Co się stało?- Podeszłam do niej, nie wiedząc o co chodzi.
-Nie mamy ekspresu~! Ani nawet kawy~! Co ja jutro będę piła~??- Jęknęła niezadowolona, a ja zaczęłam się śmiać. Tak, moja siostra i kawa o poranku po prostu nie mogą bez siebie żyć.
-Oj, jakoś przeżyjesz~! Plus przypomnę ci, że nie mamy ekspresu, bo tamten należał do właściciela akademika.
-I to jest właśnie straszne.- Kimie zrobiła niezadowoloną minę, na co ponownie się zaśmiałam.
-To chodźmy lepiej do tego sklepu, bo inaczej nic nie będziemy miały na kolację.- Wzięłam ją za rękę i poprowadziłam do drzwi. Ubrałyśmy buty i zjechałyśmy na parter, wychodząc z budynku. Jakieś dziesięć minut spacerkiem i już byłyśmy w sklepie.- To co bierzemy?- Spytałam, biorąc wózek.
-Hmmm..... Po pierwsze to robimy sobie jakąś kolację? Bo ja szczerze myślałam aby zamówić pizze.- Kimie zaczęła się rozglądać po sklepie.
-Czemu nie ale musimy jednak mieć co nieco.- Powiedziałam, biorąc mleko.
-Dobra. To weźmiemy jeszcze płatki, coś do picia.... W sumie to nie bierzmy dużo, bo i tak czeka nas sprzątanie.
-Weźmy tak abyśmy miały na dzisiaj, jutro i pojutrze. Bo jutro to na pewno nie będzie nam się chciało chodzić do sklepu. To weźmy najlepiej kurczaka, warzywa i ryż to zrobimy jutro obiad na szybko.
-To jeszcze przyprawy wtedy. A napijemy się dzisiaj wina?
-A jeszcze go nie ma w wózku?- Uśmiechnęłam się do mojej siostry, a ta od razu pognała do odpowiedniej półki. Ja przy okazji wzięłam potrzebne nam produkty, w tym trochę środków czystości. Po tym poszłyśmy do kasy, zapłaciłyśmy i wróciłyśmy do mieszkania.
-Mam tą ulotkę z pizzeri, więc zadzwoń i zamów nam pizze, a ja sprawdzę co i jak.- Powiedziała Kimie i zaczęła się rozglądać po mieszkaniu. Od razu zamówiłam nam pizze, po czym pochowałam zakupy i nalałam nam od razu po lampce wina.
-I jak?- Spytałam, gdy wyszła z mojego pokoju.
-Wiesz, mamy na razie do dyspozycji tylko kanapę ale mamy też futon, więc tą jedną noc wytrzymamy, bo dopiero jutro przywiozą nam meble. Jest czysto, więc nie musimy specjalnie sprzątać. Więc dzisiaj po prostu zjedzmy, przebieżmy się w piżamki i pomyślimy już nieco nad wystrojem. Może uda mi się już poszukać jakieś pracy?- Zastanowiła się Kimie, biorąc po tym łyk wina.
-A myślałaś gdzie chcesz pracować?- Spytałam podchodząc do swojego plecaka i wyjmując z niego ubrania oraz kosmetyki.
-Szczerze to nie wiem ale w sumie to myślałam o jakimś biurze czy coś. Nie chcę na razie nic projektować, bo mogłabym jeszcze studia zawalić. A ty? Myślałaś już o czymś? Zwłaszcza, że masz jeszcze ten kurs fotograficzny.
-Ja myślałam o jakieś kawiarni aby mieć elastyczne godziny pracy. Chociaż myślałam o jakimś stażu ale z tego będzie mniej pieniędzy.- Westchnęłam ciężko. Miałyśmy opłacone studia jednak na mieszkanie i swoje potrzeby same musiałyśmy zarobić.
-Wiesz Ryo, jak chcesz to możesz iść na jakiś staż. Nie chcę abyś aż tak przejmowała się wydatkami. Na razie mamy dość dużo odłożone, a ja na pewno znajdę sobie dobrze płatną pracę.- Kimie usiadła obok mnie, uśmiechając się lekko.
-Wiem Ane-chan, że chcesz dla mnie jak najlepiej ale ja nie chcę żebyś ty się jeszcze przepracowywała. Siedzimy w tym razem, więc razem musimy działać.- Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Ależ mam słodziutką siostrę~!- Kimie zaczęła mnie miziać po głowie. Przemilczę moją zniszczoną fryzurę.- To co? Szybko się ogarniamy, ubieramy w piżamki i poślęczymy przy laptopach z pizzą.- Kimie wstała szybko, wzięła swój plecak i pognała do łazienki.
-Tylko szybko~! Nie chcę jeść zimnej pizzy~!- Krzyknęłam. Obie mamy jednak tak, że potrafimy godzinę spędzić w łazience.
-Ok~! Rozłóż futon~!- Odkrzyknęła. 



****



Po jakieś godzinie już siedziałyśmy przy stoliku jedząc pizze i przeszukując różne strony w internecie.
-Ryo, ciemny czy jasny?- Spytała wtem Kimie.
-Co ciemny i jasny?- Spytałam, odrywając wzrok od Facebook'a.
-Salon. Wiesz, mamy w sumie beżowe te ściany ale jak damy jasne dodatki to będzie jasny, a jak ciemny to ciemne. Chociaż bardziej myślałam o ciemnych aby fajny klimat zrobić. Wiesz, długie, ciężkie zasłony, ciemna kanapa. Taki ciemny ale ciepły.
-Liczę na twoją twórczość. Proszę tylko o miękki, puchaty dywan.
-Ok. A co z twoim pokojem? Chodzi mi oczywiście bardziej o dodatki, bo koloru ścian nie będziemy zmieniać.
-Hmmm..... Nie chcę mieć pokoju w stylu nastolatki. Najważniejsze aby był w sumie przytulny i funkcjonalny.- Mruknęłam. Naprawdę nie widziałam jaki konkretnie chcę mieć pokój.
-Dobra, mam już kilka pomysłów, więc co nieco się pomiesza aby fajnie było. A znalazłaś już coś?- Spytała, odrywając wzrok od ekranu.
-Znalazłam kilka ofert ale jedna jest fajna, bo niedaleko uczelni. Poszukują kelnerki do restauracji.
-To świetnie~! A znalazłaś jakieś staże?
-Kimie.....
-Wiem, wiem ale poszukaj no~! Może coś fajnego znajdziesz? I może będzie to bardziej jakiś kurs niż staż, że po prosu w weekendy albo dwa razy w tygodniu?
-Aleś ty uparta.- Westchnęła, uśmiechając się jednak. Bo już znalazłam kilka interesujących ale się w nie nie wgłębiałam.
-Nie od dziś. Więc poczytaj, a ja dalej popatrzę sobie na dekoracje.
-A ty? Znalazłaś pracę?- Spytałam, zaczynając szukać ciekawych kursów.
-A znalazłam~! Ktoś tu napisał ogłoszenie, że poszukuje sekretarki. W sumie więcej nie ma ale już do niego napisałam i umówiłam się na sobotę na rozmowę.- Pokazała mi język i wróciła do pracy.
-I widzisz jak nam dobrze idzie??- Uśmiechnęłam się szeroko, przeglądając strony.
-Jeśli szybko kupię sobie ekspres do kawy to będzie świetnie.- Sarknęła Kimie, na co się zaśmiałam. Wiedziałam, że nie odpuści, więc się nawet z nią nie wykłócałam. Plus ja też lubiłam kawę, a zwłaszcza z syropem czekoladowym. Ale teraz nie mogłam się na tym skupić tylko na ofertach.



~~~~

Kimie
Ranek nastał zdecydowanie zbyt wcześnie. Krzywiąc się wstałam i ruszyłam do łazienki. Nie lubiłam spać na futonie ale jak mus to mus. Na szczęście dzisiaj już dostanę swoje łóżko. Przebrałam się, uczesałam i nieco umalowałam, po czym ruszyłam do kuchni. Na moje wielkie nieszczęście nie było ani kawy ani ekspresu, więc wyciągnęłam energetyka aby się nieco rozbudzić.
-Ryo-chan~!  Wstajemy~!- Krzyknęłam. Ryo zaczęła się kręcić, mruczeć coś pod nosem ale w końcu wyłoniła się spod kołdry.
-Bry.- Mruknęła, ziewając po tym głośno.
-Bry. A teraz idź się ogarniać, zjemy jakieś śniadanie, bo za jakąś godzinę mają być nasze mebelki.- Poinformowałam ją. Ta przytaknęła tylko i biorąc swoje rzeczy poczłapała do łazienki. Może z wyglądu nie jesteśmy do siebie podobne, jednak z zachowania już tak. Rano zawsze nie ma z nami dużego kontaktu. Zaśmiałam się pod nosem, dopijając energetyka, po czym wyciągnęłam mleko i płatki. Śniadanie mistrzów~! Ale zanim to to ruszyłam do salonu aby poskładać futon i przełożyłam nasze rzeczy aby nie przeszkadzały przy wnoszeniu mebli.
-Kimie jak to możliwe, że wstałaś wcześniej i żyjesz bez kawy?- Usłyszałam wtem. Zauważyłam, że Ryo wyszła z łazienki i patrzała na mnie dziwnie.
-Lata praktyki~!- Powiedziałam ze śmiechem.- Jedzmy to śniadanie.- Podeszłam do niej i popchnęłam ją w stronę kuchni. Wzięłyśmy miski, naspałyśmy płatków i zalałyśmy je mlekiem.
-Tak sobie pomyślałam teraz....- Zaczęła Ryo.- ....., że pewnie do tych mebli obiad dostaniemy.- Powiedziała, parząc na mnie znacząco.
-Myślisz, że mama przygotowała dodatkową paczkę do naszych rzeczy?- Aż zaczęłam się nad tym zastanawiać. Ostatnie dwa tygodnie mieszkałyśmy u rodziców i to właśnie stamtąd przywiozą resztę naszych rzeczy.
-Jak nie mamusia to tatuś.- Ryo uśmiechnęła się szeroko.
-Na pewno nie obrazimy się jak będzie curry.- Puściłam jej oczko z uśmiechem. Wtem zaczął dzwonić mój telefon.- Moshi, moshi~! Dzień dobry. Tak, tak. Dobrze. To już czekam. Dziękuje~! Do widzenia.- Odłożyłam telefon z uśmiechem.- Za piętnaście minut będą nasze mebelki~!
-Więc się już spytam... Co robimy jak już wszystko wniosą?
-Poukładamy rzeczy, zjemy obiad i mamy wolne. Chociaż ty chyba masz dzisiaj wykład, co nie?
-Mhm. Ale to na spokojnie zdążę. A jak nie to przecież sobie poradzisz~!- Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Taaak~! Ale jak później nic nie będziesz mogła u siebie znaleźć to nie wiń mnie za to.- Pokazałam jej język i poszłam usiąść na kanapie. Ryo usiadła obok mnie i przez te dziesięć minut siedziałyśmy w ciszy. Nie, że nie miałyśmy o czym rozmawiać~! Po prostu każda z nas musiała pomyśleć o tym wszystkim. Dobra, przyznam się, że ja jednak myślałam o zakupie ekspresu do kawy. I jeszcze o wystroju pokoju. Tak, aktualnie dwie najważniejsze rzeczy. Już nie mogłam się doczekać aby ruszyć do sklepu i nakupować różnych rzeczy, które z pozoru zwykłe ale razem stworzą coś cudownego. Ale to zostawię na później, bo właśnie ktoś zapukał do naszych drzwi. Od razu pobiegłam je otworzyć.
-Dzień dobry. Pani Kikui?- Spytał mnie mężczyzna.
-Dzień dobry. Tak. To ja.
-To mogę się tylko rozejrzeć? Chcę zobaczyć, czy nie zastosować jakiś zabezpieczeń.
-Proszę, proszę~!- Od razu go przepuściłam. Szybko się rozejrzał, założył maty na nasze ściany aby przypadkiem w nie nie uderzyć. Dopowiedziałam jeszcze, co do którego pokoju i już po chwili wyszedł. A po kolejnej chwili już szli z pierwszym meblem. Wtedy zauważyłam kogoś znajomego.
-Haizaki?- Mruknęłam, patrząc na chłopaka. Ten, gdy tylko odłożyli komodę na miejsce obrócił się w naszą stronę.
-He?- Spojrzał na nas zdziwiony.
-Haizaki~!- Od razu podeszłam razem z siostrą i się do niego przytuliliśmy.
-Mogłem się domyślić, że to do was. Tylko wy dwie macie tyle rzeczy.- Mruknął niezadowolony lecz ja dostrzegłam ten uśmieszek.
Z Haizakim znamy się w sumie od podstawówki. Mieszkał w sumie niedaleko nas i od przypadkowego spotkania zaczęliśmy się przyjaźnić. Oczywiście różnie było, zwłaszcza jak zaczęliśmy dorastać to częściej potrafiliśmy się kłócić. Jednak najczęściej już pięć minut po tych kłótniach potrafiliśmy normalnie rozmawiać. Ostatnio nie widzieliśmy się, bo jednak przeprowadzka zajmowała nam cały czas.
-Haizaki chodź po kolejne.- Powiedział jego kolega.
-Heh~! Idę~!- Mruknął niezadowolony i specjalnie poczochrał nam włosy.- Najpierw dajcie to nam pownosić, później pogadamy.- Powiedział widząc, że już chciałyśmy coś powiedzieć. Poczekałyśmy więc aż wnieśli meble i zaczęli wnosić resztę rzeczy.
-Już?- Mruknęłam, stojąc w kuchni i pijać herbatę.
-Tak. I już powiem, że jestem na was zły, bo nic mi nie powiedziałyście o przeprowadzce i nawet nie zadzwoniłyście powiedzieć, że zapraszacie mnie na imprezę. Obrażam się na was.- Fuknął na nas Haizaki, a my parsknęłyśmy śmiechem.
-Już chcesz się kłócić?- Fuknęłam na niego.
-Jesteś na nas zły~?- Ryo zrobiła maślane oczka.
-Dwie diablice. Dwie wredne diablice. Heh~! I jak mam być zły? Dobra ale mówcie co i jak.
-Impreza będzie jak same się ogarniemy. A co do przeprowadzki to musiałyśmy najpierw znaleźć mieszkanie.- Wytłumaczyła Ryo.
-Plus ty też nie pisałeś, więc lepiej bądź grzeczny, bo cię nie zaprosimy.
-Pracowałem. Do tego brat poprosił mnie abym pomógł mu w jego warsztacie samochodowym. Czułem się wręcz jak robot. Sen, śniadanie, praca, obiad, praca, kolacja, kąpiel, sen. Na szczęście już wróciłem do normy.- Haizaki westchnął ciężko.
-Haizaki ale to nie koniec pracy.- Powiedział jego kolega, wnosząc kolejną paczkę.
-Dobra, dobra~!- Jęknął niezadowolony Shougo i napił się lemoniady.- Idę.- Mruknął niezadowolony.- Naprawdę musicie mieć tyle rzeczy?- Zapytał nas jeszcze.
-Też Cię Kochamy.- Odpowiedziałam mu z uśmiechem, na co ten prychnął. 


~~~~



Ryo
-Haizaki jak zawsze taki kochany~! Tak się o nas troszczy~!- Powiedziałam niby z zachwytem na co Kimie zaczęła się śmiać. Tak, Shougo był naprawdę super przyjacielem, bo nie ważne ile razy będziemy się kłócić to on i tak jest po naszej stronie i zawsze nas obroni.
-Za to powinniśmy zaprosić go na jakiś obiad.- Kimie puściła mi oczko.
-Haizaki~! Kiedy masz wolne?- Spytała, widząc jak wchodzi z kolejnymi rzeczami.
-Eeee..... W weekendy. A co?
-To przyjdziesz do nas na obiad. Co ty na to?
-To od dzisiaj nie jem.- Mruknął na co się zaśmiałam. Wtem jednak usłyszałam głośny pisk swojej siostry, więc spojrzałam na nią. Siedziała na podłodze, a przed sobą miała jakąś paczkę.- Kimie-chan coś się stało?- Spytałam nieco zdziwiona jej zachowaniem. Wtem ona szybko zaczęła rozrywać papier, po czym przytuliła się do paczki.
-Kocham Cię Tatusiu~!- Powiedziała z rozmarzonym wyrazem twarzy. Dopiero teraz zauważyłam, że na paczce jest obrazek ekspresu do kawy.
-Oj Ane-chan~!- Zaśmiałam się z jej zachowania. Ale jak wcześniej wspominałam, Kimie bez kawy nie istnieje. A zwłaszcza bez tej porannej.
-Ryo-chan~! Jest i nasz obiad~!- Kimie najpierw położyła na blacie pudełko z ekspresem, po czym wzięła torbę i otworzyła ją.- Haziaki nie chcesz czegoś na wynos? Bo nasza mamcia chyba pomyślała, że będziemy głodować.- Mruknęła Kimie, wyciągając pudełka z jedzeniem.- A nie. Wiedziała najwidoczniej, że będziesz nam pomagał.- Powiedziała dając Haizakiemu pudełko z karteczką, że to dla niego.
-Pewnie widziała mnie w pracy, bo ostatnio ktoś niedaleko waszych rodziców się wprowadzał. Jak ją spotkam to jej podziękuje.- Shougo uśmiechnął się lekko.
-Kimie-chan ale najpierw może weźmiemy się za resztę rzeczy, a później za ekspres?- Zaproponowałam widząc, że chce ona już się do niego dobrać. Ta spojrzała na mnie maślanym wzrokiem. I co ja mam zrobić?- Ewentualnie jedna kawka aby nam się lepiej układało nie zaszkodzi.- Mruknęłam, na co moja siostra szeroko się uśmiechnęła.
-W ogóle to kawę macie?- Spytał wtem Haizaki. Kimie na chwilę zamarła lecz szybko zerknęła do torby i z uśmiechem wyciągnęła paczkę kawy.
-Nawet jakby nie było to Kimie pewnie by nawet po nią pobiegła.- Zaśmiałam się na widok jej miny. Takie "Nie prawda" ale i tak by tak zrobiła.
-Pani Kikui? To już wszystko. Proszę tylko podpisać, że wszystko dostarczyliśmy.- Powiedział wtem facet od przeprowadzek. Kimie szybko podpisała kwitek.- Dziękuje. Życzę miłego dnia.- Ukłonił się.- Haizaki idziemy.- Powiedział do szarowłosego.
-Ta, ta. Dzięki za jedzonko i widzimy się w sobotę.- Powiedział, cmoknął mnie i Kimie w policzek i wyszedł.
-Pa, pa~!- Poszłam ich odprowadzić, gdyż Kimie już ogarniała ekspres.
-Ryo-chan~! To może idź poukładaj rzeczy u siebie, a ja ogarnę nieco kuchnię, po tym zjemy obiad i z kawusią pójdziesz na uczelnię.- Zaproponowała Kimie.
-Oki~! To lepiej najpierw spakuję sobie książki i zeszyty aby nie zapomnieć. Tylko masz ogarniać kuchnię, a nie ekspres.- Tak, Kimie gapiła się na niego z uwielbieniem.
-Dobrze, powstrzymam się. A teraz już idź układaj rzeczy~!- Popchnęła mnie w stronę mojego pokoju, po czym sama zaczęła otwierać kartony. Grzecznie więc poszłam do siebie i jak zauważyłam tą stertę kartonów to przez myśl mi przeszło, że nie skończę się rozpakowywać przez tydzień. Trzeba było jednak wziąć się do pracy, więc najpierw zaczęłam ogarniać co jest w jakim kartonie i najpierw wzięłam się za ubrania. I o dziwo naprawdę szybko mi poszło. Z drugiej strony to jak się pakowałam to ładnie ułożyłam sobie wszystko, więc teraz nie było z tym większych problemów. Po tym wzięłam się za książki i tu od razu spakowałam potrzebne mi na dzisiaj, a resztę ułożyłam na półkach. A ułożenie reszty drobiazgów ten nie zajęło mi wiele czasu, chociaż trochę się zastanawiałam gdzie, co położyć.
-Ryo-chan~! Obiad~!- Usłyszałam wtem swoją siostrę, więc zostawiłam ostatnie dwa pudła i ruszyłam do kuchni. Kimie już siedziała przy naszym małym stole, więc od razu się dosiadłam.
-Smacznego.- Powiedziałyśmy razem i wzięłyśmy się za jedzenie. I jak zwykle curry naszej mamy było przepyszne.
-Jak rozpakowywanie?- Zapytała wtem Kimie.
-Dobrze, niewiele mi zostało ale zostawię to sobie jak wrócę z uczelni. A ty już ogarnęłaś kuchnię?
-Mhm. Chociaż krążę na razie między salonem i łazienką. Jak wrócisz to musisz przejrzeć sobie co gdzie jest.
-Spoko. A swój pokój?
-Jak ogarnę dzisiaj to będzie cud.- Mruknęła Kimie, a ja się zaśmiałam.
-Nie będzie tak źle~!
-Będzie. Rozłożenie wszystkich rzeczy, zwłaszcza tych do projektowania, zajmie mi wieczność.- Kimie westchnęła ciężko.
-Jutro chyba nie masz rano zajęć, więc możesz siedzieć do późna. I przypomnę ci, masz swoją kawusię.- Puściłam jej oczko, na co ta się zaśmiała.
-Wieczorem trzeba by zadzwonić do rodziców i ładnie im podziękować. Plus tatuś się pewnie niecierpliwi, bo nie dajemy znaku życia.
-I jak się już ogarniemy to zaprosimy ich na obiad.
-Czyli za jakiś miesiąc jak skończę projektowanie naszego mieszkanka.- Skwitowała Kimie.
-Nie będą o to źli. Zawsze przecież możemy powiedzieć, że mamy wykłady i pracę i totalny brak czasu.- Nie, że nie chcemy spotkać się z rodzicami ale bardziej chcemy im pokazać, że świetnie sobie radzimy same.
-Dochodzi do tego fakt, iż musimy zrobić domówkę i wytrzeźwieć.- Stwierdziła Kimie z uśmiechem, wstając od stołu.
-Tylko najpierw znajdźmy sobie pracę, a po tym zróbmy tą domówkę.- Powiedziałam również wstając od stołu i idąc do kuchni.
-Właśnie, ty jutro idziesz na rozmowę o pracę? Bo chcę iść do sklepu rozejrzeć się za dodatkami do naszego mieszkania, a jak chcesz iść ze mną to musimy się jakoś zgrać.- Stwierdziła Kimie, szykując kawę.
-Tak, jutro ale pewnie nie zajmie mi to dużo czasu. Możemy się też umówić, że ty pójdziesz wcześniej, a ja po prostu dołączę.- Powiedziałam, po czym poszłam do swojego pokoju po torbę i kurtkę, bo nie było dzisiaj zbyt ciepło.
-To się jeszcze jutro na uczelni zgadamy czy coś. Proszę, twoja kawka~!- Kimie uśmiechnęła się szeroko dając mi kawę w kubku termicznym. Od razu wzięłam łyka.
-Mmmm~! Przepyszna.- Posłałam jej całusa i udałam się na przedpokój aby ubrać buty.
-Bądź grzeczna~!- Krzyknęła wtem.
-Jak na wykładzie mogę być niegrzeczna?
-Jak zaczniesz podrywać kolegów.- Powiedziała wychodząc z kuchni i posyłając mi szeroki uśmiech.
-To będę grzeczna. Idę, bo nie chcę się spóźnić. Wychodzę~!- Powiedziałam, otwierając drzwi.
-Pa Skarbie~!- Odkrzyknęła Kimie i ruszyła z kawą do swojego pokoju. Wyszłam z mieszkania, po drodze zakładając słuchawki i ruszyłam na uczelnię. Droga minęła mi spokojnie. Przed Uniwersytetem zauważyłam swoją koleżankę.
-Hejka Aya-chan~!
-O~! Hejka Ryo-chan~!- Uśmiechnęła się szeroko. Ayako ma czarne krótkie włosy z fioletowymi pasemkami oraz brązowe oczy. Jesteśmy na tym samym kierunku ale ona chciałaby uczyć tańca. W którym jest naprawdę świetna, bo od dziecka ćwiczyła balet.
-A już myślałam, że nie przyjdziesz.- Wolnym krokiem ruszyłyśmy na salę.
-Już tak myślałam aby ominąć ten wykład ale stwierdziłam, że nie chcę dostać kontuzji. Plus mała przerwa jest wskazana. W ogóle to ja myślałam, że ty nie przyjdziesz. Miałaś chyba się przeprowadzać, co nie?
-Już wczoraj to zrobiłam, chociaż dzisiaj meble przyjechały. Teraz Kimie wszystko ogarnia.
-To super~! Mogę czuć się zaproszona na domówkę?
-Możesz.- Zaśmiałam się z jej słodkiej miny.
-W ogóle to musimy raz zrobić sobie taką babską imprezę. Ty, ja, Kimie i ktoś jeszcze.
-Chcesz imprezować z moją siostrą?
-Tak. Na pewno da mi jakąś dobrą radę jak poderwać faceta.
-Przecież Kimie nie ma chłopaka.
-No nie ale jak ją raz widziałam to wiele się za nią ogląda. Za tobą w sumie również. Co mi poradzisz?- Spojrzała na mnie proszącymi oczkami.
-Za mną? Wiesz, ja też nie mam chłopaka. I tak myślę, że powinnaś po prostu być sobą.- Mruknęłam, nieco zawstydzona tą rozmową.
-Heh~! Może tak. Dobra, później o tym pomyślę.- Aya-chan zrobiła dzióbek, po czym usiadłyśmy w auli obok siebie, a po chwili wszedł profesor.



****

Wykład był w sumie ciekawy ale bardzo mi się dłużył, dlatego gdy tylko się skończył to aż marzyłam o gorącej kąpieli. Po pożegnaniu się z Ayako ruszyłam wolnym krokiem do domu, po drodze wstępując jeszcze do cukierni.
-Wróciłam~!- Krzyknęłam, wchodzą do domu. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę, po czym weszłam do salonu.- Kimie?- Zaczęłam się rozglądać.
-Tu~!- Usłyszałam wtem i zauważyłam machającą mi rękę za oknem. Zostawiłam torbę i ciasto w salonie i weszłam na balkon. Kimie siedziała na krześle, przykryta kocykiem i piła kawę.- Witaj w domu~!
-Hej. A ty skończyłaś już sprzątanie?- Spytałam, dosiadając się obok niej.
-Nie do końca ale został mi już tylko mój pokój i tylko kilka kartonów. Tak jakoś weszłam na balkon i się tu zasiedziałam. Przynajmniej mam już pomysł jak go urządzić.- Uśmiechnęła się lekko.
-To dobrze. Kupiłam kawałek ciasta. Zjemy teraz?
-Czemu nie? Do kolacji jeszcze czas.
-To chodź.- Powiedziałam i wyszłyśmy z balkonu. Po zjedzeniu ciasta poukładałyśmy resztę rzeczy, a po tym zjadłyśmy kolację. Ja po niej poszłam wziąć długą kąpiel, a Kimie czytała w tym czasie swoje notatki. Gdy wyszłam z łazienki od razu ruszyłam do swojego pokoju, gdyż byłam mega śpiąca. Życzyłam więc mojej siostrze słodkich snów, po czym rzuciłam się na swoje łóżko i szybko zasnęłam.




~~~~


Kimie
Gdy zadzwonił mój budzik miałam wielką nadzieję, że to ktoś jednak do mnie dzwoni. Widząc jednak, że zegarek wskazuje 8 rano jęknęłam niezadowolona. Zdecydowanie za mało snu, zdecydowanie. Wstałam i ruszyłam do łazienki aby nieco się odświerzyć, a po tym dalej w piżamie poszłam do kuchni aby zrobić sobie kawy. Naprawdę będę musiała ślicznie podziękować tatusiowi- tak, wczoraj o tym zapomniałam. Wzięłam kawę i jakiś serek, siadając sobie na kanapie. Wzięłam telefon do ręki i zauważyłam, że ktoś wcześniej do mnie napisał. Okazało się, że to mój pracodawca napisał, że dzisiaj mam przyjść na rozmowę. Dlaczego dzisiaj? Ja tu chciałam się jeszcze powoli dobudzić do zajęć~! A tak to poczłapałam do pokoju aby wybrać sobie jakieś cichy. Z racji iż dzisiaj jak zauważyłam było wyjątkowo ciepło to zdecydowałam się na czarną spódnicę sięgającą kolan, białą koszulę i krótką marynarkę z krótkimi rękawami. Po wyborze ubrań poszłam do łazienki aby się umalować i uczesać. Gdy to już zrobiłam zaczęłam wszystkiego szukać, bo nie chciałam spóźnić się na zajęcia, więc po sprawdzeniu trzy razy torby, czy wszystko jednak wzięłam, spakowaniu sobie drugiego śniadania i napisaniu Ryo notki wyszłam z mieszkania. Zerknęłam na zegarek i na szczęście nie musiałam biec na uczelnię. A w szpilkach to naprawdę niewygodne. Będąc już niedaleko zauważyłam kogoś znajomego.
-Zobaczyłem ciebie i mój świat stał się piękniejszy~!- Usłyszałam.
-Yu-chan widzę, że humor ci dopisuje.- Uśmiechnęła się do niego lekko. Yuki ma jasne, brązowe włosy i tego samego koloru oczy, skryte za okularami. Znam się z nim od pierwszego dnia studiów i bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Jest on bardzo szczery, miły i jest dobrym słuchaczem. I oczywiście potrafi każdego rozweselić. Dużo osób w sumie go nie lubi, bo wyraża swoje zdanie i nie stara się z każdym zaprzyjaźnić.
-Bo cię zobaczyłem~!- Uśmiechnął się szeroko.
-Bo ci uwierzę.- Fuknęłam na niego, omijając go. On oczywiście bez problemu mnie dogonił.
-Ale ja naprawdę się cieszę~! Ale jestem zaskoczony, bo myślałem, że przyjdziesz w w trampkach, jeansach i bluzie, a tu proszę~! - Spojrzał na mnie od stóp do głów.
-Mam dzisiaj rozmowę o pracę, a po zajęciach nie będę miała czasu aby się przebrać.
-Jako kto zamierzasz pracować?
-Jako sekretarka, o ile dobrze pójdzie.
-.....- Yuki spojrzał na mnie dziwie.
-Masz dziwne wyobrażenia, co do pracy sekretarki.- Mruknęłam, szturchając go ramieniem.
-Może ale po prostu nie mogę uwierzyć, że będziesz grzecznie drukować jakieś papiery i robić kawę.
-Jeszcze nie wiem, co będę robić. A jak za drukowanie i robienie kawy będę miała dobrą pensję to nie będę marudzić.
-Racja. My biedni studenci~!- Westchnął, a widząc moją minę uśmiechnął się szeroko.
-Panie bogaczu zamknij się.- Pokazałam mu język, udając focha. Yuki pochodził z bogatej rodziny, więc nie musiał pracować.
-Nie fochaj się~! Jeśli o to chodzi to sam szukam pracy.- Powiedział, a mnie zatkało i aż spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Po co?
-Chciałem się nieco usamodzielnić. Do tego dzięki temu poznam więcej ludzi. I może się zakocham?- Spojrzał gdzieś w dal rozmarzony.
-Odkochaj się w swoim młodszym bracie to może wtedy ci się uda.
-Jak możesz tak mówić~?! Nigdy się w nim nie odkocham~!- Fuknął na mnie. Tak, Yuki ma młodszego brata Ayumu- który jak się nie mylę właśnie poszedł do liceum. Jednak mimo to Yuki bardzo go kocha i świata poza nim nie widzi. Jak Ayumu ktoś się nie spodoba, to Yuki od razu zrywa z tą osobą kontakt. Mam nadzieję, że jak go w końcu poznam to tak się nie stanie.
-Spokojnie~! A kiedy go poznam? Bo tyle  nim mówisz~! Ze mną go nie poznasz?- Spojrzałam na niego maślanymi oczkami.
-W sumie to czemu nie..... To się jeszcze jakoś zgadamy.- Puścił mi oczko.
-Tylko nie za dziesięć lat.- Mruknęłam. Usiedliśmy na auli i dalej rozmawialiśmy do przyjścia profesora. 


****



Po zajęciach od razu ruszyłam na spotkanie z przyszłym szefem- jak dobrze pójdzie. Pojechałam pociągiem, bo pieszo zajęłoby mi to z godzinę. A tak to po jakiś 20 minutach już wchodziłam do apartamentowca. W sumie to trochę dziwne, że nie jest to budynek jakieś firmy, więc byłam czujna. Weszłam do wina i pojechałam na ostatnie piętro i zapukałam w odpowiednie drzwi.
-Tak~?- Otworzył mi szatyn, który jak na moje oko był niewiele starszy ode mnie.- O~! Ohayo~! Ty jesteś Kimie tak?! Wchodź, wchodź~!- Z uśmiechem wpuścił mnie do środka.
-Ohayo.- Powiedziałam, odwzajemniając uśmiech i wchodząc do środka.
-Orihara Izaya. Miło cię poznać~!- Powiedział i uścisnął moją dłoń.
-Mi również.
-Zapraszam.- Powiedział i ruszyliśmy w głąb domu. Z korytarza wchodziło się wprost do salonu, połączonego z kuchnią i biurem. W sumie to biuro to były po prostu dwa biurka, na nich laptopy, a obok były półki z książkami. A i tak mi się tu bardzo podobało. Izaya usiadł w swoim fotelu, a ja naprzeciwko niego.- Pewnie cię trochę dziwi, że nie jest to budynek firmy, a moje mieszkanie.
-Tylko trochę. Mając swój własny biznes nie trzeba mieć biurowca aby go prowadzić.
-Racja~! Więc przejdę od razu do sedna. Chciałbym żebyś została moją sekretarką. Porządkowała papiery, dokumentowała zlecenia i takie tam. Ale jest jeszcze coś.
-Co takiego?
-Czy mogłabyś mi gotować i sprzątać?- Powiedział, co mnie nieco zdziwiło.
-Zostać twoją sekretarką i gosposią? A dlaczego?
-Szczerze to często jestem na mieście, a jak jestem w domu to większość czasu pracuję i nie mam czasu aby posprzątać, a gotować nie umiem. Oczywiście za to też będę ci płacił.- Powiedział z uśmiechem, a ja zaczęłam się zastanawiać.
-Nie będzie to dla mnie problemem.- Powiedziałam po chwili zastanowienia z uśmiechem.
-To świetnie~!- Izaya uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie.
-Tylko jest jedna sprawa Aktualnie studiuję i czy to będzie jakiś wielki problem?
-He~? Ależ skąd~! Możesz przychodzić rano przed zajęciami jak i po zajęciach. Czasami pewnie też będę ci pisał, czy przyjść czy nie. I zróbmy sobie teraz taki okres próbny, tak na tydzień. Jak będzie ci pasować taka praca to zapłacę więcej.
-Mi to pasuje. To mam przyjść już jutro?
-Nie, weekend masz wolny. Zaczniemy od poniedziałku. Ale dam ci już klucze, gdybyś przyszła a mnie nie było.- Podsunął mi kluczyk z zawieszką w kształcie mufinki.
-Dobrze. W poniedziałek przyjdę rano, bo zajęcia mam popołudniu.
-Więc widzimy się w poniedziałek Kimie-chan~!- Uśmiechnął się szeroko.
-Tak Orihara-san.
-Nie~! Po prostu Izaya.
-Dobrze Izaya-kun.- Powiedziałam z uśmiechem.- Do widzenia Izaya-kun. Nie musisz mnie odprowadzać do drzwi.
-Pa, pa~! Miłego dnia Kimie-chan~!- Odkrzyknął i nawet mi pomachał. Odmachałam mu i wyszłam z jego mieszkania. Ogółem to facet nieco dziwny ale zarazem szczery i dość wesoły. No i zatrudnił mnie jako sekretarko- kucharko-gosposię. Prawie że jak żona~! Dobra, cofam to. Szczęśliwa z dostania nowej pracy pognałam na zakupy. Było w sumie dość wcześnie i widziałam, że Ryo jest jeszcze na uczelni więc napisałam jej, żeby po rozmowie kwalifikacyjnej poszła do domu. Sama zaczęłam szukać dodatków do naszego mieszkania i zlazłam całkiem dużo fajnych rzeczy. Z racji, iż było tego całkiem sporo poprosiłam o dostawę do domu. A po tym weszłam jeszcze do sklepu po wino i pognałam do domu. Trzeba uczcić moją nową prace i mam nadzieję nową pracę Ryo.





~~~~


Ryo
Gdy wstałam rano zauważyłam notatkę od swojej siostry. Znaczy wstałam po 10, bo zajęcia miałam po południu, wiec pozwoliłam sobie na dłuższy sen. Ogarnęłam się na spokojnie, zjadłam śniadanie, po czym zerknęłam do swoich notatek, a po południu udałam się na uczelnie. Już na pierwszych zajęciach dostałam wiadomość od Kimie, że sama pójdzie jednak na zakupy, bo rozmowa szybko jej minęła. Byłam ciekawa, czy dostała pracę ale ta mi nie odpowiedziała na tego SMSa. Wtedy też dostałam wiadomość od właściciela kawiarni, że przekłada naszą rozmowę na jutro, bo musiał gdzieś pilnie pojechać. Także po zajęciach udałam się prosto do domu.
-Wróciłam~!- Krzyknęłam od progu.
-Witaj w domu~!- Usłyszałam głos Kimie, który po chwili wyszła ze swojego pokoju.- Już po rozmowie?
-Nie, przełożył mi ją na jutro. A ty? Masz pracę?- Spytałam, biorą torbę i udając się do salonu.
-Oczywiście~!- Kimie uśmiechnęła się szeroko.
-Gratuluję.- Nie powiem ale bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość.
-Dziękuje. W ogóle to mój szef jest niewiele starszy od nas, na moje oko. Ale wydaje się całkiem fajny. Chociaż oprócz sekretarki będę jeszcze kucharką i sprzątaczką.
-Serio? Zgodziłaś się na to?
-Czemu nie? Będzie mi za to płacił.- Kimie wzruszyła ramionami.- Kupiłam wino, więc to sobie uczcimy ale czekałam na ciebie, bo nie wiem, czy odgrzać coś czy zrobimy sobie jednak kurczaka. W sumie to krewetki jeszcze kupiłam.- Powiedziała Kimie idąc do kuchni.
-Hmmm...... Zróbmy sobie kurczaka i krewetki, a do tego zupę miso, bo widziałam, że mama ją nam zrobiła. Poczekaj, pomogę ci tylko się chociaż przebiorę.- Ruszyłam szybko do pokoju aby ubrać jakieś wygodne ciuchy. Szybko to zrobiłam i wtedy razem z Kimie zaczęłyśmy kucharzyć~! A we dwie szło nam to całkiem szybko.
Kimie mieszała właśnie sałatkę, a ja sięgałam kieliszki, gdy ktoś zapukał do naszych drzwi.
-Zapraszałaś kogoś?- Spytała się Kimie.
-Nie. A Haizaki miał przecież przyjść jutro.- Powiedziałam i podeszłam do drzwi.
-Czekaj~!- Krzyknęła wtem Kimie. Zatrzymałam się i spojrzałam na nią. Ta wytarła ręce i wzięła do ręki patelnię.- Dobra, możesz iść otworzyć. Jak to ktoś obcy to ja mu przywalę.- Kimie podeszła nieco bliżej, stając w gotowości. Przytaknęłam tylko i otworzyłam drzwi.
-Ta....
-No co tak długo~!- Nie zdążyłam nic powiedzieć, a ktoś wszedł do naszego mieszkania. A tym kimś okazał się....
-Dai-chan~!- Krzyknęła Kimie i rzuciła się mu na szyję.
-A kto inny~?! W ogóle na cholerę ci ta patelnia?- Spytał Aomine, trzymając Kimie i patrząc dziwnie na patelnię. Zaśmiałam się, zamykając drzwi.
-Oj no wiesz~! Same jesteśmy, a jakby był ktoś obcy to musimy się czymś bronić~!- Wytłumaczyłam ze śmiechem.
-Oj wy~!- Westchnął Aomine i postawił Kimie na ziemi, po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.- Hejka Ryo~!
-Hejka Ao~!- Odwzajemniłam uścisk, gdyż bardzo się za nim w sumie stęskniłam.
Z Aomine znamy się od dziecka, gdyż mieszkaliśmy obok siebie. W sumie to traktujemy się jak rodzeństwo. Może nie chodziliśmy do tych samych klas i szkół zwłaszcza, że Daiki jest starszy od Kimie o 2 lata ale się przyjaźniliśmy. Jednak, gdy Aomine skończył liceum to wyjechał do Stanów, bo dostał stypendium sportowe. Jest mistrzem w koszykówce i szybko dostał się do drużyny i stał się sławny. Przez to nie widzimy się za często ale jak się widzimy to nikt nas od siebie nie odklei.
-W ogóle to skąd wiesz, że tu mieszkamy?- Spytała się Kimie idąc do kuchni.
-Od cioci.- Powiedział Aomine idąc za nią, a ja za nim.- Byłem u rodziców i chciałem się z wami spotkać ale wtem spotkałem waszą mamę i ta mi powiedziała, że się wyprowadziłyście.
-Miałeś zadzwonić jak wrócisz~!- Fuknęła na niego Kimie.
-Chciałem ale mam dla was niespodziankę no~!- Odpowiedział Aomine, podkradając nieco kurczaka.
-Niespodziankę?- Powiedziałam równo z Kimie.
-Już nie będę wyjeżdżał. Dostałem się do Japońskiej drużyny, więc zamieszkam już na stałe w Tokio.- Powiedział, a nas zatkało. Chwilę stałyśmy zszokowane, po czym rzuciłyśmy mu na szyję z piskiem.
-To super~!- Krzyknęłam.
-Nareszcie~!- Skomentowała Kimie.
Po tym usiedliśmy razem przy stole, zjedliśmy pyszną kolację, a następnie przenieśliśmy się na kanapę z winem, piwem (dla Daikiego) i przekąskami. Cały czas rozmawialiśmy o tym co się wydarzyło, gdy się nie widzieliśmy i o planach. Aomine w sumie sie zasiedział, więc odstąpiliśmy mu kanapę, po czym same udałyśmy się już spać, bo było dość późno. W ogóle to wiele się działo- zamieszkałam razem z siostrą, ta znalazła pracę, ja prawdopodobnie też od jutra będę miała, Aomine wrócił. Naprawdę bardzo dobrze się nam wiedzie. Ach~! Już nie mogę się doczekać kolejnych dni~!