Ohayo~! ^^ My żyjemy
XD Tak na początek to przepraszamy, że tu tak pusto i nic się nie dzieje ale
mamy też własne blogi do ogarnięcia, plus fanpage i sprawy prywatne, a czas za
szybko leci :p Ale powoli zaczynamy tu powracać, zaczęłyśmy rozwijać nasze
pomysły i powoli je pisać ^^ Właśnie jeden z nich wstawiamy dzisiaj :D
Chyba najwyższy czas
trochę rozruszać tego bloga ^w^ Na miły początek mamy dla was dwie, słodkie,
mpregowe miniaturki o opiece nad bliźniakami (AoKi i Reituki) Kto wie, może
zrobimy z tego dłuższą serię? ^w^ Dajcie znać koniecznie co o tym sądzicie! :D
Postaramy się
również pojawić tu częściej ale jeszcze nie wiemy z czym :p W oczekiwaniu
zapraszamy na nasze blogi oraz fanpage'a ^w^
Miłego czytania ^^
Czekamy na Wasze
komentarze ;)
#Kimie & #Ryo
Aomine x Kise &
Seiji i Yuichi
/Aomine/
Ziewnąłem,
przetarłem oczy i powolnym krokiem poszedłem do pokoju bliźniaków, gdyż zbudził
mnie płacz jednego z nich. Nie wiem który to bo nie jestem Mistrzem w
rozróżnianiu ich płaczu jak Kise. Ziewnąłem ponownie i otworzyłem drzwi od ich
pokoju, wchodząc.
-Już Yuichi, już
Tatuś cię bierze.- Mruknąłem widząc już, że to Yuichi się rozpłakał.
Wyciągnąłem go z łóżeczka i przytuliłem do siebie, zerkając przy tym czy Seiji
śpi. Na moje szczęście spał sobie smacznie, nie reagując na płacz brata. Dla
mnie dobrze, bo zazwyczaj jak jeden zacznie płakać to drugi po chwili również,
a wtedy ogarnąć ich samemu jest ciężko. A nie chce budzić Kise, niech sobie
pośpi.
-Łeee~!- Yuichi
dalej płakał w moich ramionach.
-Dobrze, już idziemy
po mleczko.- Cmoknąłem go w czółko i szybko ewakuowałem się z pokoju aby jednak
przypadkiem nie obudzić Seijiego, a zarazem Kise, który pomyślałby, że jednak
nie wstałem. W sumie powiedziałem mu wcześniej, że tym razem to ja mam
"nocną zmianę" ale czasami potrafię spać jak zabity, więc mimo wszystko
jest uważny.
Zszedłem do kuchni i
od razu zacząłem przygotowywać mleko, przy okazji kołysając się z Yuichim.
Wlałem wcześniej przegotowaną wodę do butelki, wsypałem odpowiednią ilość
mleka, zakręciłem i potrząsnąłem.
-A~!- Jęknął Yuichi.
Przestał płakać ale dalej jęczał.
-Już, już. Sprawdzę
tylko czy nie za gorące i już będziesz Słońce pił.- Cmoknąłem go w czubek
głowy, sprawdzając szybko na nadgarstku, czy mleko jest idealne. I na moje
ponowne szczęście takie było, więc poszedłem do salonu, gdzie usiadłem wygodnie
w fotelu, ułożyłem Yuichiego na swojej ręce i dałem mu butelkę. Dobrze, że już
karmimy ich tym mlekiem dla dzieci, bo inaczej musiałbym budzić Kise aby go
nakarmił. Niby lepiej jak najdłużej karmić ich piersią ale Ryoucie skończył się
już pokarm, plus nieco przed tym zaczęła go boleć klatka piersiowa. Lekarz
mówił, że długie ich nie będzie karmił piersią ale Kise martwił się, że po tym
to mleko dla dzieci nie będzie im smakować. No ale na szczęście nasze bliźniaki
bez problemu przyzwyczaili się do nowości i czasem nawet marudzili, że mało.
-Mmm.- Mruknął
Yuichi, dalej pijąc mleczko.
-Co? Wcześniej mniej
wypiłem to teraz muszę dopić, tak? Ładnie to tak Tatusia z miękkiego łóżka zwalać?- Spytałem się go lecz
ten tyko patrzał na mnie tymi złotymi oczami i pił.- Pij, pij. Abyś duży był.-
Z uśmiechem pogłaskałem go po policzku.- Czy już ci wspominałem, że słodziak z
ciebie?- Tyknąłem go w nosek na co się zaśmiał. Urodę zdecydowanie ma po Kise.
I jeszcze te długie rzęsy. Aż dziw, że to chłopak- ale nie powiem tego przy
Ryoucie, bo mnie zabije.
Gdy Yuichi wypił już
całe mleczko, odbeknął i zasnął, powoli podniosłem się z fotela i zaniosłem go
do łóżeczka. Przykryłem go lekko kocykiem, cmoknąłem na dobranoc i już miałem
wychodzić, gdy Seiji się obudził i zaczął płakać. Westchnąłem i wziąłem teraz
Seijiego na ręce.
-Wy robicie to
specjalnie.- Mruknąłem, tuląc do siebie Seijiego i idąc na dół aby przygotować
drugą butelkę. Na moje ponowne szczęście Seiji po wypiciu mleczka grzecznie
zasnął, więc jak tylko położyłem go w łóżeczku to szybko popędziłem do łóżka
aby jednak spróbować się wyspać.
-Już dobrze?-
Mruknął zaspanym głosem Kise, podnosząc głowę z poduszki i patrząc na mnie
ledwo otwartymi oczami.
-Tak, wypili mleczko
i śpią dalej. My też się wyśpijmy.- Położyłem się i przytuliłem go do siebie.
-Mhm. Aby długo
spali.- Mruknął tylko Kise i zasnął. Ja też czułem się zmęczony i mega śpiący,
więc nie minęła chwila, a już byłem w krainie Morfeusza.
~~~~
Wstałem pierwszy,
słysząc płacz. Tym razem to Seiji się obudził. Spojrzałem na zegarek- 7:43.
Czyli w sumie norma, chociaż nadal czułem się śpiący. Przebrałem mu pieluszkę
oraz śpioszki i poszedłem na dół. Mu zrobiłem mleko, a sobie kawę aby nie
zasnąć na fotelu.
-Abu~!- Jęknął
Seiji, patrząc na mnie szklanymi oczami.
-No chwilkę Łobuzie.
Mleczko jest za gorące.- Chodziłem z nim po kuchni i próbowałem zabawić
grzechotką. Za bardzo wodę zagrzałem, więc teraz muszę czekać aż schłodzi się w
zimnej wodzie.
-Nie chce pić?-
Usłyszałem. Kise szedł w moją stronę, przeciągając się.
-Chce ale mleko za
gorące. W sumie można sprawdzić, czy już.- Kise wyciągnął butelkę z miski i
sprawdził.
-Już dobre.- Wytarł
butelkę i mi podał.- Seiji ładnie wypije, a Mamusia zrobi papu dla Tatusia, co
nie? A wtedy się pobawimy.- Kise cmoknął Seijiego w policzek, na co ten pisnął
radosny.
-Dzięki. W ogóle to
dzień dobry.- Cmoknąłem Kise w policzek, i ruszyłem do salonu.
-Mhm. Dobry.- Kise
uśmiechnął się promiennie i ruszył do kuchni.- Wiesz, mimo iż nie wstawałem do
nich w nocy to nadal chce mi się spać. W ogóle to co chcesz...- Nie dokończył,
gdyż usłyszeliśmy płacz Yuichiego.-.. na śniadanie? Już wie, że nie śpimy?- Jęknął
i ruszył na górę.
-Wyczuł brak brata.-
Zaśmiałem się, karmiąc Seijiego. I tyle było ze spokojnego poranka.
/Kise/
Gdy tylko
nakarmiliśmy nasze brzdące położyliśmy ich na macie i zaczęliśmy bawić. Znaczy
Aominecchi ich zabawiał, bo ja poszedłem zrobić jakieś śniadanie.
-Zjedz, a ja się z
nimi pobawię.- Powiedziałem kładąc talerz z kanapkami i kubek kawy na stoliku.
-Zjedz pierwszy. Ja
wytrzymam.- Uparł się Aomine.
-Ale...
-Jedz. Może to już
trzy miesiące ale powinieneś się regularnie odżywiać. Nie Maluchy? Mamusia zje
to zrobimy zmianę, a później razem się pobawimy.- Aomine z uśmiechem podsuwał
im pluszaki.
-Od kiedy stałeś się
taki kochany dla mnie?- Spytałem się z uśmiechem, biorąc kanapkę.
-Dla ciebie zawsze
taki byłem. Wątpisz w to?- Uśmiechnął się w moją stronę zadziornie.
-Babbuu~!- Zaczął
gadać po swojemu Seiji.
-Masz rację Seiji,
twój Tatuś jest bardzo kochany.- Wstałem i usiadłem obok Aominecchiego, talerz
z kanapkami kładąc nieco dalej. Wziąłem kanapkę i podsunąłem Aomine do ust. Ten
od razu odgryzł duży kawałek.
-Mniuiu.- Mruknął
Yuichi, patrząc na nas.
-Ty już jadłeś.-
Daiki pomiział go po brzuszku, na co ten zaczął się śmiać.- Ktoś tu ma
gilgotki~! A Seiji też ma?- Drugą ręką zaczął gilgotać Seijiego, który też się
roześmiał.- Dwa Śmieszki~!
-Iaaa~!- Pisnął
Yuichi.
-Jeszcze? Czy
starczy? Hmm?- Aominecchi przybliżył się do Yuichiego, cmokając go w policzki.
-Mamamaabu.-
Powiedział z uśmiechem Yuichi.
-Teraz Mamę mam
wygilgotać?- Nim się spostrzegłem, a Ao obrócił się w moją stronę i zaczął mnie
łaskotać.
-Nie. Nie~!
Aomine.... Hahah~!- Próbowałem go odepchnąć ale się nie dało. Leżałem na
podłodze i śmiałem się, dopóki ten nie przestał mnie łaskotać.- Wredziol.
Znaczy wy w trójkę jesteście Wredni. Ładnie tak torturować Mamusię?-
Wyciągnąłem rękę i pogilgotałem nasze Maleństwa w stópki.Ci zaśmiali się,
wierzgając nogami.
-I tak się na nas
nie obrazisz, co nie?- Aominecchi pochylił się i pocałował mnie czule.
-No ciężko na takie
słodziaki się obrazić.- Zaśmiałem się i podniosłem nieco aby pocałować Daikiego.
-Numunia.- Mruknął
Seiji, wiercąc się na macie.
-To teraz na
brzuszek? Zaśmiał się Daiki i ruszył się aby go obrócić.
-Łeee~!- Jednak
Yuicheimu coś nie pasowało i się rozpłakał.
-Yuichi też chce
poleżeć na brzuszku?- Wstałem z podłogi i wziąłem Yuichiego na ręce. Ten od
razu przestał płakać.- Do Mamusi chciałem się przytulić? Ale Słodziak z
ciebie.- Cmoknąłem go w policzek, i zacząłem chodzić po salonie.
Śniadanie jak zwykle
jedliśmy długo, bo nie dało się na zmianę. Bliźniaki byli nieco niezdecydowani
ale nam to nie przeszkadzało, bo i tak po chwili marudzenia śmiali się, gadali
po swojemu i po prostu samym sobą dawali wiele miłości. Moje dwa małe Łobuzy.
~~~~
Po obiedzie- który w
miarę spokojnie udało nam się zjeść- znowu bawiliśmy się z bliźniakami.
Zdrzemnęli się, więc byli bardzo chętni do zabawy, a nam nie spieszyło się do
pracowania czy sprzątania. Przy ich kolejnej drzemce może coś uda nam się
zrobić. W pewnym momencie Seiji tak zaczął płakać, że nijak nie udawało się nam
go uspokoić, co mnie zmartwiło.
-Może coś go boli?-
Spojrzałem się zmartwionym wzrokiem na moje Maleństwo.
-Nie wiem. Spróbuj
dać mu mleko.- Aominecchi podał mi butelkę i usiadł obok aby nakarmić
Yuichiego. Bliźniaki na chwilę się uspokoili i już myśleliśmy, że po prostu
byli głodni ale zjedli niewiele i już nie chcieli.
-Może to kolka?
Powinniśmy pojechać z nimi do lekarza.- Mruknąłem, leżąc na kanapie z Seijim na
brzuchu. Gdy tak z nim leżałem to dziwo
przestał płakać.
-Kise nie
przesadzaj. Na razie są w sumie spokojni, więc poczekajmy.- Powiedział Daiki
ale ja dalej martwiłem się o nasze Maluchy.
-Seiji, zostaw Mamy
koszulkę.- Mruknąłem, gdy Seiji zaczął podciągać moją bluzkę do góry.
Próbowałem ja poprawić lecz Seiji był uparty i podciągał mi ją do góry.
-A~!- Jęknął
niezadowolony i zaczął się wiercić.
-Czekaj.- Powiedział
wtem Aominecchi. Położył Yuichiego w
bujaku, następnie podszedł do mnie. Podciągnął moją koszulkę w górę i podsunął
Seijiego nieco wyżej.
-Aominecchi co
ty...- Nie dokończyłem czując, jak Seiji zaczyna ssać mojego sutka.- He?-
Objąłem go lekko, patrząc się na niego zdziwiony.
-Najwyraźniej nieco
mu tego brakowało.- Powiedział z uśmiechem Aomine, biorąc Yuichiego i kładąc go
obok brata. Ten poszedł szybko w jego ślady.
-Ale tam nie ma
mleczka~!- Uśmiechnąłem się szeroko, próbując się nie zaśmiać.- To na pewno
przez te dziwne geny po Tatusiu.
-Wiedząc co dobre,
chociaż Tatuś wybrałby większy rozmiar.
-Aominecchi....-
Spojrzałem na niego zły.
-No nie złość się,
żartuję tylko.- Przykucnął obok mnie i cmoknął mnie krótko w usta.- Jesteś
przecież moim ideałem.- Uśmiechnął się promiennie, a ja burknąłem tylko coś pod
nosem, próbując się nie rumienić.- Nie boli cię to?- Wskazał na dzieciaczki.
-To uczucie jest
znośne. Wiesz, minął miesiąc odkąd ostatni raz ich karmiłem piersią, więc na
pewno nic tam nie ma.
-No tak. Ale
pamiętaj, że zawsze mogę cię pomasować.- Daiki puścił mi oczko.
-Może....-
Mruknąłem, a Aominecchi pochylił się i pocałował mnie ponownie, tym razem
dłużej.
-To ja pójdę już
może nieco ogarnąć. W razie co to wołaj.- Cmoknął mnie w policzek i ruszył do
kuchni, aby pozmywać.
Jeszcze przez kilka
minut leżałem tak z Maluchami, dopóki nie zaczęli marudzić, czyli w końcu
zrozumieli, że Mamusia nie ma mleczka. Nakarmiliśmy ich normalnie, po czym
Słodziaki zasnęły. A Tatuś razem z nimi, tylko że na kanapie. W sumie mogłem
poprasować ale to miejsce obok Aominecchiego było kuszące, więc położyłem się
obok niego, wtulając się w niego i oglądając telewizję. Nie ma to jak ulubiony
serial na spokojne popołudnie. Później Daiki się obudził ale leżeliśmy razem,
nic nie robiąc. No całowaliśmy się tylko, bo na nic więcej nie było czasu. Moje
dobre przeczucie, że bliźniaki za chwilę nas obudzą było prawidłowe. Tak więc
ruszyliśmy się z wygodnej kanapy i poszliśmy do naszych kochanych Urwisów.
Przenieśliśmy się z nimi ponownie do salonu. Zabawa, śmiechy, całusy i nim się
obejrzeliśmy a był wieczór. Poszliśmy wykąpać się razem z Maluchami. Uwielbiają
się z nami kąpać, a przy tym nie boją się wody i wierzgają, chlapiąc wszędzie.
Nieważne, że później jest pełno wody na podłodze i piany na ścianie.
Dzieciaczki są szczęśliwe i to jest najważniejsze. Po kąpieli ubraliśmy ich w
śpioszki, daliśmy mleczko i naszym Maluchom nie chciało się spać. Ale
wystarczyło puścić im kołysankę i jakieś pół godziny później już kładliśmy ich
do łóżek.
-To chodź szybko
posprzątamy w łazience, umyjemy się i też idziemy spać.- Mruknął Aomine,
ciągnąć mnie do wyjścia.
-A nie posprzątamy
troszkę reszty?- Spytałem się, idąc za nim.
-Masz do wyboru:
łazienka i spać czy łóżko, łazienka i spać?- Daiki objął mnie od tylu, cmokając
mnie w szyję.
-W sumie to
obiecałeś mi masaż.- Mruknąłem, ocierając się o niego.
-Mhm...- Mruknął Ao,
całując mnie po szyi.
-Ale wiesz, jak
dobrze pamiętam to jutro twoja mama chciała przyjść....- Powstrzymałem się od
roześmiania się, wiedząc miną Aomine.
-Ach, czyli chcesz
jej dać Maluchy abyśmy mieli więcej czasu? Okey, więc idziemy do łazienki
posprzątać.- Powiedział i ruszył w tamtą stronę.
-Aominecchi~!-
Pisnąłem, nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
-Kise ci....- Nie
dokończył. Yuichi zaczął płakać.
-Ups. To ja idę do
Słodziaków, a ty posprzątaj tą łazienkę.- Spojrzałem na niego przepraszająco.
-Jak się pospieszymy
to mamy jeszcze czas.- Puścił mi oczko i zniknął za drzwiami. Omal co nie
pobiegłem do pokoju. Okazało się, że Yuichi zgubił smoczek. Niektórzy uznali by
to za męczące ale ja ciesze się, że mogę opiekować się tymi Słodziakami. Może
jestem niewyspany, nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu tylko dla siebie, a tym
bardziej dla Aominecchiego ale patrząc na Seijiego i Yuichiego cieszę się, że
ich mam. Może i są mali ale dają dużo miłości i szczęścia. Więc mogę wstać w
nocy aby ich pobujać, iść w deszczową pogodę po ich mleko, zjeść obiad później
aby się z nimi pobawić tylko aby widzieć ich uśmiechy. Wiem, że Daiki czuje to
samo i mimo iż pewnie chciałby pograć w koszykówkę to z uśmiechem opiekuje się
bliźniakami. Bo obaj dla tych dwóch Skarbów zrobimy wszystko, bo jesteśmy
rodziną, bo to nasi synowie, nasze dzieci, nasz największy Skarb.
Reita x Ruki &
Reiko i Haru
/Ruki/
- Chwilkę im pośpiewałem i zasnęły. – wyszeptałem do Reity,
ostrożnie zamykając drzwi od pokoju bliźniaków.
- Szybko poszło.
- Bardzo szybko, ale nie ma się co dziwić, najpierw się tak
dotleniły na spacerze, później jeszcze wybawiły w gościach…
- Także mamy wieczór dla siebie. – dodałem z delikatnym
uśmiechem.
- I bardzo mnie to cieszy. – ziewnął Reita, obejmując
mnie w pasie. – To ja może zrobię jakąś kolację… i chyba wypiję jeszcze jedną
kawę. – zaśmiał się. – Na co masz ochotę?
- Cokolwiek zrobisz, będzie super. – odpowiedziałem i po
kilku minutach, już leżeliśmy na kanapie, jedząc wspólnie kolację. Co prawda
mieliśmy wieczór dla siebie, jednak po kolacji i obejrzeniu w międzyczasie
teleturnieju, wzięliśmy się jeszcze trochę za domowe obowiązki. W końcu gdy ma
się w domu dwójkę maluszków, zawsze jest pełno rzeczy do zrobienia… nawet jeśli
w teorii staramy się sprzątać na bieżąco i w ogóle. Jednak trzeba przyznać, że
dzisiaj poszło nam całkiem sprawnie i leżąc wtuleni w siebie, zdążyliśmy
obejrzeć jeszcze, przekładany od dość dawna film.
~~~
- Reiko płacze… - powiedziałem, jeszcze niemalże przez sen,
przecierając oczy.
- Śpij sobie, ja do niej pójdę. – Reita cmoknął mnie w
policzek i poczułem, jak podnosi się z łóżka.
- Dzięki. – odparłem tylko, chociaż tak mało wyraźnie, że
nawet nie wiem, czy Rei mnie zrozumiał, po czym z powrotem wtuliłem twarz w
poduszkę.
Oczywiście po kilku godzinach zamieniliśmy się rolami i to
ja karmiłem maluchy nad ranem.
- Lubisz pić mleczko z rana, co? Pij, pij Kruszynko,
będziesz miała dużo siły do zabawy… - pogłaskałem Reiko, gdy przyssała się do
butelki. – A na popołudnie mam waszą ulubioną kaszkę.
- Waaa! A-ga-bu-bu… - widać Haru postanowił się do nas
dołączyć.
- Dzień dobry Kochanie. – pomiziałem go po brzuszku i
podsunąłem pluszowego konika morskiego. Trzeba przyznać, że w porównaniu do
swojej siostry, nasz synek bardzo mało płacze, szczególnie odkąd zaczął
gaworzyć. – Już wyspany? Reikoś zje, to tobie też podgrzeję mleczko, bo chyba
nie jesteś jeszcze głodny, co nie? – jakoś nigdy nie śpieszy mu się do jedzenia
świeżo po przebudzeniu.
- Dadada!
- Tatuś jeszcze śpi… A jaki ty muzykalny od rana dzisiaj…
Pośpiewasz nam coś? – zaczepiałem go pluszakiem, jednocześnie pilnując, czy
Reiko grzecznie pije mleko.
Nie będę ukrywał, że gdy wstawałem do nich jakiś czas temu,
miałem nadzieję, że może uda mi się je nakarmić i wrócić jeszcze na trochę do
łóżka… jednak, gdy zjadły i zobaczyłem te pełne energii iskierki w ich oczach,
gdy zaczęły gaworzyć na cały dom i bawić się pluszakami, wiedziałem, że dla
mnie to już koniec spania na dzisiaj. Zrobiłem sobie małe śniadanie, w
międzyczasie nastawiając wodę na kawę, po czym przeniosłem się z maluchami na
rozłożoną w dużym pokoju matę, gdzie już czekała pokaźna ilość
przeróżnych zabawek. Całe szczęście, że nie minęła godzina i Reita się obudził,
bo gdyby nie on, pewnie całkiem zapomniałbym o tych kanapkach co postawiłem
sobie na stole i w sumie i tak zimnej już kawie. Nic na to nie poradzę, że
zabawa z naszymi Szkrabami, całkowicie mnie dzisiaj pochłonęła.
- Zostaw tą kawę, zrobię ci nową. I zjedz wreszcie to
śniadanie. – powiedział Reita, gdy już wyściskał Harusia i Reiko i pocałował
mnie na powitanie. – Nastawię tylko wodę, chwycę jakiś jogurt i już do was
wracam.
- Zjedz sobie coś na spokojnie, my tu i tak mamy jeszcze
piszczącą książeczkę do skończenia. – puściłem mu oczko, po czym zacząłem
łaskotać naszego synka.
- Dzięki, to tatuś idzie do kuchni pożreć coś smacznego… a
może powinien dzisiaj na śniadanie pożreć taką słodką Malinkę? – zaczął robić
przed Reiko głupie miny i udawać, że chce ją zjeść.
- Mojej Malinki proszę nie ruszać. – zaśmiałem się. – Nie
damy zjeść Reiko-chan, prawda Haruś?
- Wowowo!
- No właśnie, tata słyszał? – zaśmiałem się, po czym
cmoknąłem nasze Maleństwo, na co słodko się uśmiechnął.
- No dobra, w sumie tatuś by się chyba taką Malinką
przesłodził… to co Ślicznotko, idziesz ze mną do kuchni, robić śniadanko, czy
zostajesz tutaj? – zapytał, a gdy zaczęła wyciągać ręce w jego stronę, zabrał
ją do kuchni.
Gdy Reita zjadł śniadanie, a mi udało się wypić kawę (i to
niemal gorącą), zostawiłem go z bliźniakami w salonie i poszedłem przygotować
kurczaka na obiad. Miałem ryż i kupione wczoraj mięso, które pokroiłem i przyprawiłem,
więc jak będziemy wracać ze spaceru, zajdziemy tylko po jakąś warzywną
mieszankę, wrzucę to wszystko na chwilę na patelnię, ugotuję ryż na świeżo i
będziemy mieli szybko zrobiony obiad.
/Reita/
Gdy już obaj z Rukim byliśmy gotowi, a bliźniaki zdążyły się
już zdrzemnąć i zjeść drugie śniadanko, wyszliśmy na spacer do parku. Trzeba
przyznać, że pogoda dzisiaj wyjątkowo dopisywała. Zrobiliśmy kółeczko
kwiatowymi alejami, posiedzieliśmy przy fontannie, a później zaszliśmy na plac
zabaw. Co prawda bliźniaki są jeszcze malutkie, ale zdaje mi się, że dobrze się
bawiły, gdy trzymając je na kolanach, bujaliśmy się na huśtawkach, a i do
piaskownicy zaczyna je ciągnąć… tylko wtedy musimy bardzo uważać, bo ich
zdaniem wszystko co mogą chwycić w rączkę, jest idealne do zjedzenia. Prawdę
mówiąc po drzemce i dużej porcji kaszki miały dużo energii i dobrze się bawiły
na tym placu zabaw, więc pewnie zostalibyśmy tam jeszcze trochę dłużej, ale tym
razem to my z Rukim zaczęliśmy być coraz bardziej głodni, a trzeba było jeszcze
zajść po zakupy i ugotować coś do przegryzienia.
- Zmienisz im pieluszki, a ja się już zajmę obiadem? –
poprosił Ruki, słodko się do mnie uśmiechając.
- Jasne, jasne, leć do kuchni, bo umieram z głodu… a my tu
się zajmiemy czym trzeba. – powiedziałem, lekko się krzywiąc, gdy uniosłem
Harusia do góry. Nie ulega wątpliwości, że wymagał dość szybkiej zmiany
pieluszki.
Jakąś godzinę później położyliśmy bliźniaki w nosidełkach i
daliśmy im ich ulubione zabawki, z nadzieją, że zajmą się nimi na tyle, żebyśmy
z Rukim zdążyli spokojnie zjeść obiad. Już nie raz tego próbowaliśmy i
przyznam, że ostatnio idzie im to coraz lepiej. Uśmiechałem się do nich i
wysyłałem buziaczki z nad talerza, a one grzecznie czekały aż skończymy jeść.
- A jakie grzeczne dzisiaj. Tatuś jest dumny ze swoich
kochanych brzdąców. – połaskotałem bliźniaki i cmoknąłem je krótko, gdy już
odniosłem brudne talerze do kuchni. – Trochę już minęło od tej kaszki, pewnie
też już jesteście głodni, to zaraz wam podgrzeję coś dobrego, sprawdzę, może
mamy nawet jakieś słoiczki… I pójdę pozmywać a mój większy Skarb was
pokarmi w tym czasie, ok? – dodałem spoglądając na Rukiego.
- Żaden problem. Na drzwiach od lodówki powinny być jeszcze
ze dwa z jabłkiem, co im najbardziej smakowały.
- Ok, sprawdzę i zaraz wam przyniosę. – powiedziałem, na co
Ruki rozstawił im specjalne krzesełka. Przyznam, że sporo to ułatwiło, odkąd
wystarczająco do nich podrosły… Co nie zmienia faktu, że jeśli tylko miska
znajdzie się w ich zasięgu, jedzenie potrafi wylądować dosłownie na wszystkim,
także w zasadzie każdy posiłek nie z butelki kończy się prysznicem dla całej
rodziny i wstawianiem prania. To z tego powodu, odkąd zrobiło się cieplej,
zdarzyło mi się karmić je bez koszulki.
Gdy już bliźniaki zjadły, Ruki przebrał zarówno ich jak i
siebie, a ja w międzyczasie trochę posprzątałem, przyszła pora na popołudniową
drzemkę. Znaczy bliźniaków, nie naszą… Chociaż przyznam, że przez chwilę
wahałem się, czy do nich nie dołączyć. Jednak praca połączona z perspektywą
czasu wolnego wygrała. W końcu mogłem na spokojnie odpisać na maila odnośnie
gadżetów, które będziemy sprzedawać na koncertach oraz w naszym sklepie
internetowym (bo jednak nie wszystko udało nam się ustalić na spotkaniu kilka
dni temu) po czym pograłem trochę na konsoli, podczas, gdy Ruki przeglądał
ofertę jakiegoś internetowego butiku.
- No to powinni przysłać jakoś w przyszłym tygodniu. –
poinformował mnie radośnie, chwile po tym, jak zamówił nowe akcesoria dla
bliźniaków i jakieś buty dla siebie.
- Ok… Taka-chan… - zagadałem po chwili, gdy akurat ładował
mi się kolejny wyścig.
- Hm?
- Kocham Cię. – odwróciłem się w jego stronę z uśmiechem, po
czym przesłałem mu całusa. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że jestem
cholernym szczęściarzem mogąc mieć przy sobie Rukiego i nasze cudowne
bliźniaki.
- Aww. Ja ciebie też. – odłożył laptopa na bok i przysunął
się do mnie, żeby mnie objąć i pocałować.
- Nie wystartowałem. – jęknąłem gdy oderwaliśmy się od
siebie, widząc, że wyścig już ruszył, a moja postać dalej stoi na starcie.
- To zrestartuj… albo, jeśli wolałbyś coś innego… - dodał,
przeciągając ostatnie dwa słowa i wsuwając mi rękę pod koszulkę.
- Jeśli wolałbym… - spojrzałem na niego drapieżnie.
- Zawsze możesz… - zaczął Ruki i w tym momencie bliźniaki
zaczęły płakać, domagając się naszej uwagi po drzemce. - … pójść i zmienić im
pieluszki. – zaśmialiśmy się, odrobinkę jednak zawiedzeni, że przerwały nam
akurat, gdy zaczęło się robić tak przyjemnie.
- Co tam Kluseczko, nie mogłeś znaleźć lepszego momentu na
pobudkę, co? – wyjąłem Haru z łóżeczka. – Dobrze się spało? – zapytałem,
cmokając go w nosek, na co zaczął się do mnie szeroko uśmiechać. Wspominałem,
że mamy z Rukim najpiękniejsze dzieci pod słońcem?
Trochę się z nimi pobawiliśmy, robiąc im jakieś samolociki,
pokazując jakieś głupie miny i rozczulając się, gdy próbowały tańczyć do swoich
ulubionych piosenek, po czym przyszła pora na wieczorną kąpiel. To chyba jedna
z ulubionych czynności Harusia. Jak chwyciłem go za rączkę mokrą dłonią, zaczął
się tak wręcz wyrywać do wanienki, że nie mieliśmy wątpliwości, kogo najpierw
wykąpać. Swoją drogą pewnie niedługo zaczniemy je kąpać razem, ale na razie
jeszcze robimy to pojedynczo. Trzeba przyznać, że Haru-chan uwielbia wieczorne
kąpiele. Zawsze radośnie pluska się w wodzie, a ostatnio nawet zaczął się w
niej bawić gumową kaczką. Nie protestuje też, gdy myjemy mu włoski specjalnym
szamponem. Problemy, jeśli już, to zaczynają się, gdy chcemy go wyjąć z
łazienki. Ale z tym też jakoś sobie radzimy. Gdy Ruki wycierał i ubierał
naszego synka, śpiewając mu różne piosenki, ja myłem naszą córeczkę. Reiko nie
jest aż taką fanką kąpieli jak Haruś, szczególnie, gdy myjemy jej włoski, ale
pomijając ten krótki moment, też nie stwarza problemów przy kąpaniu. Przecież
mówiłem, że mamy najlepsze dzieci na świecie. Gdy nasze Pączusie były już
najedzone i wykąpane, zabrałem je do sypialni, położyłem się z nimi na łóżku i
zacząłem czytać bajkę na dobranoc, żeby się wyciszyły. Po jakimś czasie
przenieśliśmy je do łóżeczka i Ruki zaśpiewał im jeszcze ze dwie kołysanki,
zanim zasnęły, a ja w międzyczasie przygotowałem nam kolację. Naprawdę kocham
te nasze rodzinne, pełne miłości i uśmiechu dni, które spędzamy tylko we
czwórkę.